- No dzień dobry, jak się spało? - jego uśmiech w tej chwili był warty wszystkiego i machinalnie kąciki moich ust również się uniosły
- Lepiej, niż kiedykolwiek, a Tobie?
- Tak samo, ale jakoś dziwnie się czuję. To pewnie przemęczenie... a a apsik!
- Jesteś pewna, że to tylko przemęczenie? Pokaż czoło- Niall przyłożył do niego swój policzek, a ja poczułam dreszcze- masz gorączkę, musiałaś się przeziębić
- Co? ja nie mogę być chora. To nic takiego, wezmę zaraz jakieś leki i muszę iść do pracy
- Weź nawet nie żartuj, zostajesz w domu. Zadzwonię po lekarza
- Niall, dziękuję, że się o mnie martwisz, ale ja naprawdę muszę iść do pracy. Nie mogą mnie zwolnić, potrzebuję jej- wstałam i usiadłam na łóżku, ale chłopak pociągnął mnie z powrotem do pozycji leżącej
- Poradzą sobie bez ciebie, zadzwonimy do twojej szefowej i powiemy, że bierzesz tydzień chorobowego. Zdrowie jest najważniejsze
- Na pewno się nie zgodzi, ona nie lubi czegoś takiego. A co, jeśli mnie zwolni?
- Przestań panikować, z tym też sobie poradzimy. Ja dzwonię po lekarza, a ty do szefowej
- lekarz będzie za dwie godziny i jak w pracy?
- Załatwione
- No widzisz, mówiłem, że nie będzie miała wyjścia- blondyn usiadł na skraju łóżka i pogładził dłonią mój policzek, na którym zagościł rumieniec, a ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Kiedy się o tym zorientowałam, zrobiłam się bardziej czerwona
- Musimy zbić Ci gorączkę, bo masz od tego rumieńce- powiedział to tak zabawnym tonem, że nie mogłam się nie uśmiechnąć
- Najwidoczniej
- Właśnie o ten uśmiech mi chodziło. Leż tutaj, a ja skoczę do sklepu
- A konie?
- To jak wrócę. Wszystkim się zajmę, nie musisz się martwić
Pozostawił
mnie samą, bijącą się z myślami. Przypomniałam sobie
wczorajszy wieczór. Ten sen... skąd on się wziął, przecież już
praktycznie nie myślę o Harrym? Dlaczego teraz, kiedy nareszcie
zaczęło mi się układać. Wolę nie zastanawiać się, gdzie on
jest i co teraz robi. Najważniejsze, że jest daleko ode mnie.
Skończyłam rozmyślać i zasnęłam. Kiedy otworzyłam oczy
ponownie dzisiejszego ranka mimowolnie się skrzywiłam, widzą nad
sobą Nialla i mężczyznę w białym fartuchu.
- Dzieńdobry, jestem dr. Marley, muszę Cię zbadać
- A tak, bardzo proszę- wcale nie było mi do śmiechu, ale musiałam być miła. Nie lubię lekarzy, szpitali, zastrzyków i to się nigdy nie zmieni
- Czy Twój chłopak może zostać, czy mam go poprosić o wyjście?
- To nie mój chłopak, to Niall- odparowałam bez namysłu, blondyn tylko na mnie spojrzał, zrobił śmieszną minkę i wyszedł
- Jaki posłuszny. Proszę zdjąć bluzkę- wyraz mojej twarzy musiał mówić za siebie, bo lekarz tylko dodał- spokojnie, chcę Cię tylko osłuchać.
- I co pan słyszy?
- Daj mi skończyć dobrze? A teraz otwórz buzię i powiedz aaa
- aaaaa- myślałam,że tak się robi tylko dzieciom
- W porządku, już po wszystkim. Wypiszę Ci recepty. Musisz brać antybiotyki, choć najlepsze byłyby zastrzyki, ale Niall prosił, żebym Ci się nie narażał
- Niall wie, co mówi- odparłam zdecydowanym tonem,co tylko potwierdzało prawdziwość jego ostrzeżenia
- Domyślam się. Jak wyzdrowiejesz, to proszę się zgłosić na wizytę kontrolną
- Oczywiście, dziękuję i do zobaczenia
- Do zobaczenia i zdrowiej szybko
Lekarz
wyszedł, a Niall prawdopodobnie poszedł go odprowadzić, bo coś
go długo nie ma. Wzięłam do ręki recepty. Nie dość, że
namęczyłam się, żeby rozszyfrować te hieroglify, to jeszcze te
nazwy nic mi nie mówiły. Ale powiedział, że to nie zastrzyki,
więc nic mi się zagraża. Odłożyłam papierki na szafkę, kiedy
do pokoju wszedł Niall z tacą
- co to jest? - pokazałam wzrokiem na jedzenie
- no śniadanie. Ugotowałem Ci rosołek i zrobiłem herbatę, są też witaminki
- anioł... - powiedziałam cicho
- słucham?
- Nie, nic. Dziękuję
- Smacznego- posłał mi promienny uśmiech i usiadł na skraju mego łóżka.
- Niall?- zaczęłam niepewnie
- tak?
- Siedzisz tu cały dzień. Nie musisz już iść do domu?
- Nie. Chyba, że chcesz, żebym poszedł- chłopak spojrzał na mnie niepewnie
- przecież wiesz, że nie głuptasie. Po prostu nie chcę, żebyś z mojego powodu zaniedbywał swoje życie
- i nie zaniedbuję, przecież dbam o Ciebie księżniczko
- Ja nie wiem jak mogę Ci podziękować za wszystko co dla mnie robisz. Nie zasługuję nawet na to... Czy jest coś co ja mogę dla Ciebie zrobić? - Niall nic nie odpowiedział, tylko zbliżył się do mnie, myślałam, że chce mnie przytulić, ale kiedy jego twarz zbliżała ku mojej, zatrzymałam go ręką
- Zaczekaj. Zarazisz się-powiedziałam, a moja ręka znajdowała się na jego klatce piersiowej, gotowa w każdej chwili dać mu upust.
- Przeżyję to jakoś
- jesteś pewien? Nie chcę Cię mieć na sumieniu- postanowiłam trochę się z nim podroczyć
- jak niczego innego- złożył na mych ustach gorący pocałunek, który trwał w nieskończoność. Upajałam się nim, jakby miał być ostatnim. Ten chłopak rozbudza we mnie ogień. Teraz wiem, że to co tam czułam do Harrego, to było po prostu przywiązanie. Tak naprawdę nigdy go nie kochałam, on mnie pewnie też. Był moją przystanią, a później więzieniem.
- Zostajesz na noc? -Przerwałam ciszę, która zapadła po pocałunku
- Zostaję, dopóki nie wyzdrowiejesz . Przyniosłem już sobie rzeczy z domu
- o, widzę, że zaadaptowałeś sobie już na dobre mój salon
- nie, dlaczego? Będę spał tutaj
- jak tutaj?
- mam materac i będę przy Tobie czuwał
- Wariat, kompletny wariat- odpowiedziałam na jego spojrzenie uśmiechem
- I za to mnie właśnie lubisz
- A skąd wiesz, że Cię lubię?
- Bo nie umiesz kłamać kotku- zaśmiał się beztrosko i dodał- jutro wpadnie do Ciebie Perrie, ta panikara chciała przyjść Cię odwiedzić jeszcze dzisiaj, ale kazałem jej się uspokoić.
- Ona jest taka kochana, ale mogłeś jej nic nie mówić, niepotrzebnie się zmartwiła.
- Musiałem jej przecież jakoś wytłumaczyć, dlaczego ostatnio nie mam dla nich czasu- powiedział blondyn w międzyczasie rozkładając swój materac.
- A, czyli sugerujesz, że to moja wina?-skrzyżowałam ręce na piersiach wyczekując odpowiedzi
- Być może- spojrzał na mnie obojętnie i wrócił do poprzedniej czynności.
- Serio? Twierdzisz, że to wszystko przeze mnie?
- Być może- no nie, takiego czegoś nie lubię. Takie żarty mnie nie śmieszą. Bez zastanowienia wzięłam do ręki szklankę z wodą, która stała na szafce obok łóżka i chlusnęłam zawartością prosto na niczego nieświadomego Nialla, który podskoczył skołowany.
- Ups... powiedziałam tylko i przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem
- oszalałaś? - powoli obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie niby poważnie, ale ja wiedziałam, że wzbiera w nim śmiech, co tylko wprowadziło mnie w większa euforię
- Być może- odparłam i westchnęłam, po czym dodałam- ostrzegałam
- ciebie to bawi?- zapytał stojąc cały czas sztywno, a woda ociekała z jego idealnie ułożonej blond czupryny- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie wszczęłaś trzecią wojnę światową?
- Twoje groźby jakoś mnie nie ruszają – uśmiech cisnął mi się na usta, ale postanowiłam zachować zimną krew. Czyli szykuje się wojna. Hmm może być ciekawie- pomyślałam
- ratuje Cię tylko to, że jesteś chora, w przeciwnym razie wylądowałabyś w wannie.
- Oj, jaka szkoda. Musisz chyba się poddać, bo w moim stanie nie możesz mi nic zrobić- pokazałam mu język na znak triumfu.
- Nic, powiadasz- chłopak wolnymi krokami zbliżał w moim kierunku, unosząc usta w łobuzerskim uśmiechu, a ja już wiedziałam, co to oznacza. On doskonale zna mój słaby punkt. Szybko zareagowałam.
- Nie! Niall proszę, już nigdy więcej nie będę, obiecuję!- krzyczałam myśląc, że tym coś zdziałam, ale on nie zamierzał się zatrzymać. Byłam na straconej pozycji, leżałam w łóżku, a jedyną drogą ucieczki mogłoby być okno, więc odpada, bo batmanem nie jestem.
- Zaraz Ci udowodnię, że ze mną się nie zadziera- szczerze mówiąc wyglądał jak jakiś psychopata, co w moim odczuciu dodawało mu tylko uroku. Nawet jak psychol wyglądał uroczo, jak? Ja się pytam, jak on to robi?
- Wiesz dobrze, że tego nie znoszę, nie psujmy sobie tych świetnych humorów- szukałam coraz mocniejszych argumentów, by zgasić w nim chęć do zadość uczynienia.
- Ktoś już mój zepsuł przed chwilą!- stał już nad moim łóżkiem i wyciągał ręce, ale ja zwinnie owinęłam się kołdrą, tak, że nie miał do mnie dostępu, a jego łaskotki przez warstwę mojego opancerzenia nie działały na mnie. Trzymałam mocno pościel, więc nie mógł jej ze mnie odwinąć. Śmiałam się jak głupia, kiedy on zapewne klął pod nosem, bo znowu ze mną przegrał. Dobrze wiedziałam, że tym wznieciłam jeszcze większy ogień, ale na chwilę obecną wygrana była w moich rękach.
- No daj spokój. Jesteśmy kwita- powoli zaczęło mi brakować tlenu, ale kiedy usłyszałam, jak Niall opada na krzesło powoli zaczęłam się wynurzać. Siedział z założonymi rękoma , udając obrażonego na cały świat.
- Przegrałem- westchnął. Ja nie przegrywam- pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nie martw się, kiedyś mi za to nakopiesz. Wybacz, nie chciałam urazić Twojej dumy
- Oczywiście, że ci nakopię, ale teraz pójdę wysuszyć włosy- wstał i wyszedł z pokoju.
- A! i Niall!- rzuciłam za nim- Nie zapomnij się przebrać, bo jakoś się zmoczyłeś- byłam bezczelna, ale to nie było wredne. Po prostu się wygłupialiśmy, cała nasza relacja opierała się na wygłupach. W oddali usłyszałam jego śmiech. Przytuliłam głowę do poduszki i zasnęłam. Sen działał na mnie kojąco. Przebudziłam się, było już ciemno. Sięgnęłam ręką po telefon i z niedowierzaniem popatrzyłam na wyświetlacz. Była 3 nad ranem. Czyli, że przespałam prawie cały wczorajszy dzień i pół nocy. Rozejrzałam się po pokoju, w panującym półmroku dojrzałam Nialla, który spał słodko na materacu obok mojego łóżka. Uśmiech wkradł mi się na usta, a w sercu zrobiło mi się cieplej. On cały czas był przy mnie, dzięki temu udało mi się przespać tyle godzin. Warto było czekać od samego dzieciństwa na prawdziwego przyjaciela, on jest moją nagrodą za trudne życie, jakim mnie los obdarował. Prawdę mówiąc byłam już wypoczęta, o śnie mogłam zapomnieć, więc zwlekłam się z łóżka i skradałam się do wyjścia z pokoju, żeby nie obudzić śpiącego Nialla. Szłam na palcach, delikatnie stawiając kroki, jednocześnie nasłuchując, czy nagle jakaś deska nie postanowi sobie skrzypnąć. Udało mi się zejść na dół bez narobienia hałasu, co w moim przypadku było nie lada sukcesem. Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego. Usiadłam na blacie szafki i delektowałam się smakiem owoców, które były moimi ulubionymi i zawsze już będą kojarzyć mi się z dzieciństwem. To nie są te przykre wspomnienia, które niestety przeważają w mojej głowie, jest to ta mniejszość, kiedy wszystko było dobrze. Czas świąt. Mówi się, że w Boże Narodzenie nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, może dlatego w moim domu wtedy było tak normalnie, jak w każdej rodzinie. Wszyscy byli dla siebie mili, podczas kolacji wigilijnej nie poruszaliśmy naszych rodzinnych problemów, sprzeczek. Rozmawialiśmy o wszystkim, cieszyliśmy się atmosferą. Może nie powinnam porównywać moich rodziców do zwierząt, ale w moim odczuciu jest to właściwe porównanie. Wiem, że mimo wszystko mnie kochali i chcieli dla mnie dobrze, ale za bardzo dali się rzucić w wir pracy i pogoń za bogactwem, przez co zapomnieli o innych wartościach, takich jak rodzina. Jednak nie tęsknię za nimi, w święta w moim domu było mniej więcej normalnie, ale przez resztę dni w roku czułam się tam jak tam jak w jakimś zakładzie zamkniętym, gdzie dobre relacje między ludźmi były surowo zabronione, a uśmiech miałby być ostrym przestępstwem. Dopiłam ostatni łyk soku i zeskoczyłam z blatu, otarłam łzę, która mimowolnie spłynęła mi po policzku. Jedna, jedyna. Pokierowałam się do łazienki i wzięłam długi, oczyszczający mnie z negatywnych emocji prysznic. Wróciłam z powrotem do pokoju, było zaledwie kilkanaście minut po 4. Opadłam na łóżko i naciągnęłam na siebie kołdrę, która ogrzewała moje zmarznięte ciało. Był środek wakacji, ale moja gorączka powodowała, że odczuwałam zimno. Wzięłam antybiotyk i z utęsknieniem wyczekiwałam, aż nadejdzie ranek. Wraz z pierwszymi promieniami słońca temperatura zaczęła mi spadać i poczułam się nieco lepiej. Zeszłam do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Nie mogłam pozwolić, żeby kolejny dzień Niall mi usługiwał. Ja wiem, że on chciał być miły, ale źle się z tym czułam, teraz on powinien odpocząć. Naszykowałam wszystko, zrobiłam kakao i chciałam iść go budzić, ale ujrzałam jak schodził zaspany z góry. On razu spotkałam się z jego karcącym spojrzeniem, wygłosiłam mu swoje racje, ale i tak dostałam reprymendę. Nie miałam już najmniejszej ochoty spędzić kolejnego dnia w swoim pokoju umierając z nudów, dlatego przeniosłam swoją pościel na kanapę do salonu. Niall poszedł pozałatwiać swoje sprawy, a ja oglądałam telewizję, kiedy przyszła Perrie
- I jak się czujesz?- zapytała blondynka na wstępie
- Już lepiej, trochę się przeziębiłam, ale mam dobre antybiotyki
- Chyba trochę bardzo. Niall wczoraj był zatroskany- rzekła i usiadłyśmy przy stole.
- No właśnie słyszałam, że i ciebie zaraził swoim nastawieniem
- Martwimy się o ciebie, musisz to zrozumieć
- spokojnie, to tylko grypa- uśmiechnęłam się, zupełnie nie rozumiejąc o co ta panika
- Wszystko tak bagatelizujesz? Przecież mogą z tego wyniknąć jakieś powikłania
- Mogą, ale nie muszą. I zapewne nie wynikną, bo mam świetną opiekę- Perrie też się uśmiechnęła, gdy zobaczyła, że wszystko ze mną dobrze
- A, no tak. Niall jest najlepszym opiekunem, nie pozwoli, by coś ci się stało
- Haha jest niezastąpiony- sama nie wiem, dlaczego, ale strasznie mnie to bawi. Zajmują się mną, jak jakimś niepełnosprawnym dzieckiem, a przecież mam tylko grypę. Nie lubię, jak ktoś przesadza, ale oczywiście nie powiem im tego, bo chcą jak najlepiej.
- A właśnie... jak się Wam układa? - dziewczyna czekała na moją odpowiedź, a ja nie do końca wiedziałam, o co jej chodzi.
- Co masz na myśli? - zapytałam spokojnie, bez zbędnych emocji.
- No wiesz. Przecież widać, że to nie tylko przyjaźń
- Jak na razie jednak tylko przyjaźń i tak jest bardzo dobrze- zmusiłam się do uśmiechu, nie było mi wygodnie z tym, że nasza rozmowa zeszła na ten temat.
- To widać. A czy myślisz o nim poważnie? - chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, czego oczekuję. Tak było dobrze, więc po co to zmieniać? Jasne, że z każdym jego dotykiem, nawet niechcący moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, a policzki zalewa rumieniec, ale nie potrafię określić, tego co czuję. Byłoby mi łatwiej, gdybym miała wgląd w jego myśli. Tak się niestety nie da.
- Myślę poważnie, ponieważ się przyjaźnimy. A co u Juli i Zayna?- zmieniałam nagle temat
- Wszystko w porządku, Julka też jakaś przeziębiona, ale na razie ma tylko lekki katarek. Mam nadzieję, że się nie rozchoruje- odetchnęłam z ulgą, kiedy Perrie nie drążyła dalej poprzedniego tematu.
- Oby. Dziękuję, że mnie odwiedziłaś
- oj, no jak bym mogła cię nie odwiedzić hm?- dziewczyna obdarowała mnie przyjaznym uśmiechem, na co ja odpowiedziałam jej tym samym.
- Masz może ochotę na coś do picia?- przypomniało mi się nagle, że zapomniałam ją odpowiednio ugościć, powinnam zrobić to na samym początku.
- Nie dziękuję, nie mam zbyt wiele czasu. Wpadłam tylko na chwilę niestety, ale obiecuję cię jeszcze odwiedzić.
________________________________________________________________________________
I masz Aneczko swój długo wyczekany rozdział;) przepraszam za zwłokę, mam nadzieję, że zbytnio Cię nie rozczarowałam:D Mam w głowie plan na następne rozdziały, będzie ciekawa akcja i ten plan mam w głowie już od dawna, tylko jakoś brak mi chęci do pisania:c ale postaram się zmobilizować, bo dawno już niczego nie napisałam. Wesołych świąt ;*
jejuś *.* asdfghjklsdfghj <3
OdpowiedzUsuńI D E A L N Y <3 !
Jak ja kocham to czytać . Tak fajnie się między nimi układa i świetnie opisane jest :) Pisz szybciutko kolejny rozdział . Życzę duużo weny.
A i nie martw się, że nie możesz się zabrać za pisanie, bo mi też to odeszło i na razie pisać mi się nie chcę, ale muszę się wziąć na nie długo .
Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu go dodasz, bo nie mogę się doczekać !:*
Dziękuję, że dla mnie to piszesz :) Jesteś kochana < 3
Wesołych Świąt !:* :)
@a_misiek