wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział XIII

Kilka następnych dni przebiegało bez większych wydarzeń, nie działo się w zasadzie nic ciekawego. Niall wciąż się mną opiekował, aż w końcu stanęłam na nogi i zażegnałam tą przeklętą grypę. Nie chcę już nigdy chorować! Wolę nawet chodzić do pracy, wszystko jest lepsze od leżenia przez kilka dni w łóżku. Przez ten czas zżyłam się z nim jeszcze bardziej, z jednej strony będzie mi go brakować, ale z drugiej cieszę się, że już mnie zostawi, bo boję się, że mogłabym przywiązać się do niego jeszcze bardziej. Jednego się nauczyłam, a mianowicie, że dobrze jest go mieć przy sobie. Po południu wracam do pracy, nie mogę się doczekać. Nie było mnie zaledwie kilka dni, a mam wrażenie, że minęła cała wieczność. Czas jest jedną z tych rzeczy, na które nie mamy wpływu, nawet jeśli bardzo chcemy. Wielokrotnie zastanawiałam się co bym zrobiła, gdyby można było nim manipulować, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że losu nie da się zmienić i ustawić według swoich upodobań, trzeba przyjąć go na klatę i cały czas iść do przodu, nie spoglądając wstecz na naszą przeszłość. Właśnie tak staram się postępować. Może ktoś nazwałby mnie tchórzem, bo cały czas przed kimś uciekam, ale może ja po prostu szukam swojego miejsca na Ziemi? Mam takie przeczucie, że je znalazłam, ale z biegiem czasu będę mogła się tak naprawdę przekonać, czy się nie mylę. Tego dnia wstałam bladym świtem, w świetnym humorze. Po chorobie nie było już prawie śladu, czułam się świetnie. Kiedy tylko zwlekłam nogi z łóżka, poszłam się ubrać. W tym momencie marzyłam tylko o tym, żeby wyjść z domu, cieszyłam się na to, jak dziecko na obiecaną zabawkę. Założyłam na siebie pierwsze lepsze dresy, przeczesałam włosy i niemalże wybiegłam z domu. Stanęłam na werandzie przyglądając się pierwszym promieniom porannego słońca, a ciepły wiatr czule otulał mój policzek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wokół panowała przyjemna cisza, wakacyjny krajobraz wyglądał tak nieziemsko, pola w oddali idealnie komponowały się z wizją miasta po drugiej stronie. Czułam się lekko i przyjemnie, miałam ochotę tańczyć i skakać. To takie niedojrzałe, ale zarazem oznaka poczucia szczęścia i stabilności. Poszłam do stajni, stęskniłam się za moimi końmi, które- nie były moje. Nie wyobrażam sobie, że pewnego dnia będę musiała się stąd wyprowadzić, ta myśl jest dla mnie jak czołg, ale nie w tym momencie, nie w stanie, w jakim się znajdowałam. Czułam się dosłownie jak pod wpływem środków odurzających. Stan błogości i niepohamowanej euforii. Z całą pewnością mogłabym się tak czuć codziennie. W stajni było czysto, wszystko na swoim miejscu, zupełnie tak jakbym przez te dni to ja zajmowała się końmi, a przecież urzędował tutaj blondyn. Widać, że znał się na tym, dbał o nie. Melisa( moja ulubiona klacz) entuzjastycznie prychnęła na mój widok. Miałam zamiar je wyszczotkować, ale były czyściutkie jak łezki, więc wyprowadziłam je na pastwisko, konie biegały,w równie dobrych humorach, co ja. Usiadłam sobie na ogrodzeniu i przyglądałam się widokowi, który wprowadzał mnie w stan euforii. Siedziałam tak i cieszyłam się sama do siebie. Spojrzałam ku górze, słońce wzbijało się coraz wyżej, ale nie miałam pojęcia, która może być godzina. Najprawdopodobniej powinnam już wracać, bo kiedy Niall się obudzi będzie mnie szukał, ale co mi tam, zostaję tutaj. Mój dom znajdował się nieco za miastem, dzięki czemu było tutaj spokojnie, z dala od zgiełku panującego na ulicach. Pogrążona w rozmyślaniach siedziałam cały czas na balustradzie zapatrzona w dal, kiedy nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie z tyłu, serce dosłownie mi zamarło, nie miałam pojęcia, czy mam krzyczeć, uciekać, czy może jednak siedzieć nieruchomo. Tylko jak idiotka zamknęłam oczy i zaczęłam gadać coś niezrozumiałego, nie mam pojęcia dlaczego tak zrobiłam, chyba wydawało mi się, że za chwilę się obudzę. Szybko uświadomiłam sobie, ze to jednak nie jest sen, bo nagle usłyszałam wybuch znajomego mi śmiechu, obróciłam się do niego i sama zaczęłam się śmiać
  • Niall! Czyś Ty do reszty zdurniał? Mogłam przez ciebie zejść na zawał- cały czas oboje się śmialiśmy, a oddech powoli mi się uspokajał.
  • Nie mogę hahah przepraszam haha co Ty mówiłaś?
  • Haha sama nawet nie wiem. Wystraszyłam się, miałam prawo majaczyć- posłałam mu lekkiego kuksańca i zeskoczyłam z ogrodzenia, tak, że teraz owy płot oddzielał nas od siebie
  • Nie no, dzisiaj to wygrałaś wszystko
  • A właściwie, to powinieneś dostać w łeb. Nie wolno straszyć ludzi- pogroziłam mu palcem, wciąż dopisywał mi ten sam świetny humor
  • Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Swoją drogą, jesteś bardzo strachliwa
  • Tak wyszło, mówiłam ci już kiedyś, że boję się wielu rzeczy i teraz masz dowód
  • Ja też ci mówiłem, że przy mnie nie musisz się bać- staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc  sobie w oczy
  • ale to nie zależy ode mnie-westchnęłam i wsparłam się na łokciach
  • A co cię tu przywiało o tak wczesnej porze ?
  • Wstałam rano, miałam świetny humor, marzyłam o tym , żeby w końcu wyjść z domu i chciałam zobaczyć moje konie- powiedziałam przymykając oczy
  • I jak konie?
  • Świetnie! Naprawdę bardzo dobrze się nimi zająłeś, ślicznie, ale to śliczne dziękuję- wspięłam się na palcach, żeby do niego dosięgnąć, chciałam cmoknąć go lekko w policzek, ale co mi tam- pomyślałam i musnęłam jego usta, chciałam się odsunąć, ale Niall przedłużył nasz pocałunek, który sprawił, że już do reszty byłam cała w skowronkach.
  • Taką wdzięczność to ja rozumiem- powiedział z zadowoleniem Niall
  • Typowe- wywróciłam oczyma
  • Tylko żartowałem, nie musisz mi dziękować, każdy by tak zrobił na moim miejscu
  • Ale Ty nie jesteś każdy prawda?- spojrzałam głęboko w jego błękitne tęczówki
  • Nie, ja jestem Niall Horan, jedyny i niepowtarzalny. Chyba w to nie wątpisz?
  • Dureń
  • Ale zabawny. Muszę się zaraz zbierać, krążą plotki, że mam własny dom. Powinienem to sprawdzić
  • Pewnie tak, co będziesz żył w niepewności- prowadziliśmy nasz dialog, a uśmiechy nie opuszczały naszych ust. No bo jak przy takim być poważną? Bez szans
  • Mama wzięła się za jakiś remont, więc muszę jej pomóc. Nie wiem ile mi to zajmie, ale na wszelki wypadek, jakbym miał jakąś chwilę wolną- pójdziemy później na spacer?
  • Czy to ma być randka? Bo jak tak, to muszę omówić. Nie wolno mi chodzić na randki w tak młodym wieku
  • hmm oficjalnie potraktujmy to jako wycieczkę z oprowadzaniem, a w moich myślach- urwał i udał, że się zastanawia i po krótkiej chwili dodał- tak w moich myślach będzie to randka
  • w takiej sytuacji mogę się zgodzić. Kończę pracę o 16, więc tak o 18 możesz po mnie przyjść
  • Pasuje, a teraz już się zbieram, bo mama pewnie się stęskniła- po tych słowach zaczęliśmy się kierować w stronę domu, wracaliśmy idąc i w dalszym ciągu rozmawiając
  • Jaka jest Twoja mama?
  • To znaczy?
  • No po prostu, opowiedz mi coś o niej
  • A więc ma na imię Maura, jest najlepszą mamą na świecie
  • chcę ją poznać- powiedziałam szybko i właściwie bez namysłu
  • jasne, kiedyś na pewno ją poznasz. Myślę, że byś ją polubiła
  • no dobrze


Niall zabrał swoje rzeczy, a ja przebrałam się i uszykowałam do pracy. Wyszłam z domu w świetnym humorze, jednak miałam głupie przeczucie, że wydarzy się dzisiaj coś złego, tylko nie wiedziałam jeszcze co. Ale nie zastanawiałam się już nad tym, oczyściłam swoje myśli z negatywnych emocji, uśmiechnęłam się w duchu i przekroczyłam próg hotelu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co mnie tam czeka...

   _____________________________________________________________________________


Niespodzianka na życzenie:) Chciałaś, a więc proszę skarbie<3 Dziękuję za wszystko xxx

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział VII

Następnego dnia obudził nas budzik o 7, co oznaczało, że muszę bezwarunkowo wstać, żeby wypełnić wszystkie swoje obowiązki. Podniosłam głowę i spojrzałam z góry na Nialla, który właśnie otworzył swoje śliczne oczka
  • No dzień dobry, jak się spało? - jego uśmiech w tej chwili był warty wszystkiego i machinalnie kąciki moich ust również się uniosły
  • Lepiej, niż kiedykolwiek, a Tobie?
  • Tak samo, ale jakoś dziwnie się czuję. To pewnie przemęczenie... a a apsik!
  • Jesteś pewna, że to tylko przemęczenie? Pokaż czoło- Niall przyłożył do niego swój policzek, a ja poczułam dreszcze- masz gorączkę, musiałaś się przeziębić
  • Co? ja nie mogę być chora. To nic takiego, wezmę zaraz jakieś leki i muszę iść do pracy
  • Weź nawet nie żartuj, zostajesz w domu. Zadzwonię po lekarza
  • Niall, dziękuję, że się o mnie martwisz, ale ja naprawdę muszę iść do pracy. Nie mogą mnie zwolnić, potrzebuję jej- wstałam i usiadłam na łóżku, ale chłopak pociągnął mnie z powrotem do pozycji leżącej
  • Poradzą sobie bez ciebie, zadzwonimy do twojej szefowej i powiemy, że bierzesz tydzień chorobowego. Zdrowie jest najważniejsze
  • Na pewno się nie zgodzi, ona nie lubi czegoś takiego. A co, jeśli mnie zwolni?
  • Przestań panikować, z tym też sobie poradzimy. Ja dzwonię po lekarza, a ty do szefowej
Opadłam na łóżko, zastanawiając się, czy to jest dobry pomysł. Słyszałam, jak Niall na korytarzu rozmawia z lekarzem, więc wzięłam telefon i zadzwoniłam. Nie była zachwycona, ale jakoś to przyjęła, oczywiście czepiła się, że gdybym miała normalne buty, to zdążyłabym dojść do domu przed deszczem i takie tam, że jestem nie odpowiedzialna bla bla bla czcza gadanina .
  • lekarz będzie za dwie godziny i jak w pracy?
  • Załatwione
  • No widzisz, mówiłem, że nie będzie miała wyjścia- blondyn usiadł na skraju łóżka i pogładził dłonią mój policzek, na którym zagościł rumieniec, a ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Kiedy się o tym zorientowałam, zrobiłam się bardziej czerwona
  • Musimy zbić Ci gorączkę, bo masz od tego rumieńce- powiedział to tak zabawnym tonem, że nie mogłam się nie uśmiechnąć
  • Najwidoczniej
  • Właśnie o ten uśmiech mi chodziło. Leż tutaj, a ja skoczę do sklepu
  • A konie?
  • To jak wrócę. Wszystkim się zajmę, nie musisz się martwić
Pozostawił mnie samą, bijącą się z myślami. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Ten sen... skąd on się wziął, przecież już praktycznie nie myślę o Harrym? Dlaczego teraz, kiedy nareszcie zaczęło mi się układać. Wolę nie zastanawiać się, gdzie on jest i co teraz robi. Najważniejsze, że jest daleko ode mnie. Skończyłam rozmyślać i zasnęłam. Kiedy otworzyłam oczy ponownie dzisiejszego ranka mimowolnie się skrzywiłam, widzą nad sobą Nialla i mężczyznę w białym fartuchu.
  • Dzieńdobry, jestem dr. Marley, muszę Cię zbadać
  • A tak, bardzo proszę- wcale nie było mi do śmiechu, ale musiałam być miła. Nie lubię lekarzy, szpitali, zastrzyków i to się nigdy nie zmieni
  • Czy Twój chłopak może zostać, czy mam go poprosić o wyjście?
  • To nie mój chłopak, to Niall- odparowałam bez namysłu, blondyn tylko na mnie spojrzał, zrobił śmieszną minkę i wyszedł
  • Jaki posłuszny. Proszę zdjąć bluzkę- wyraz mojej twarzy musiał mówić za siebie, bo lekarz tylko dodał- spokojnie, chcę Cię tylko osłuchać.
  • I co pan słyszy?
  • Daj mi skończyć dobrze? A teraz otwórz buzię i powiedz aaa
  • aaaaa- myślałam,że tak się robi tylko dzieciom
  • W porządku, już po wszystkim. Wypiszę Ci recepty. Musisz brać antybiotyki, choć najlepsze byłyby zastrzyki, ale Niall prosił, żebym Ci się nie narażał
  • Niall wie, co mówi- odparłam zdecydowanym tonem,co tylko potwierdzało prawdziwość jego ostrzeżenia
  • Domyślam się. Jak wyzdrowiejesz, to proszę się zgłosić na wizytę kontrolną
  • Oczywiście, dziękuję i do zobaczenia
  • Do zobaczenia i zdrowiej szybko
Lekarz wyszedł, a Niall prawdopodobnie poszedł go odprowadzić, bo coś go długo nie ma. Wzięłam do ręki recepty. Nie dość, że namęczyłam się, żeby rozszyfrować te hieroglify, to jeszcze te nazwy nic mi nie mówiły. Ale powiedział, że to nie zastrzyki, więc nic mi się zagraża. Odłożyłam papierki na szafkę, kiedy do pokoju wszedł Niall z tacą
  • co to jest? - pokazałam wzrokiem na jedzenie
  • no śniadanie. Ugotowałem Ci rosołek i zrobiłem herbatę, są też witaminki
  • anioł... - powiedziałam cicho
  • słucham?
  • Nie, nic. Dziękuję
  • Smacznego- posłał mi promienny uśmiech i usiadł na skraju mego łóżka.

Kurde. Jeśli on to wszystko sam przygotował, to mógłby być moim prywatnym kucharzem. Nie lubię rosołu,ale ten jest przepyszny. Przyprawiony odrobiną troski i czułości, więc co się dziwić. Niall siedział ze mną cały dzień, aż się dziwię, że tyle ze mną wytrzymał. Zajmował się wszystkim w domu, a przecież na pewno miał swoje sprawy i jakieś obowiązki, jak on to wszystko ogarnia? Nie mam pojęcia. Taki właśnie jest  Nialler i chwała mu za to.
  • Niall?- zaczęłam niepewnie
  • tak?
  • Siedzisz tu cały dzień. Nie musisz już iść do domu?
  • Nie. Chyba, że chcesz, żebym poszedł- chłopak spojrzał na mnie niepewnie
  • przecież wiesz, że nie głuptasie. Po prostu nie chcę, żebyś z mojego powodu zaniedbywał swoje życie
  • i nie zaniedbuję, przecież dbam o Ciebie księżniczko
  • Ja nie wiem jak mogę Ci podziękować za wszystko co dla mnie robisz. Nie zasługuję nawet na to... Czy jest coś co ja mogę dla Ciebie zrobić? - Niall nic nie odpowiedział, tylko zbliżył się do mnie, myślałam, że chce mnie przytulić, ale kiedy jego twarz zbliżała ku mojej, zatrzymałam go ręką
  • Zaczekaj. Zarazisz się-powiedziałam, a moja ręka znajdowała się na jego klatce piersiowej, gotowa w każdej chwili dać mu upust.
  • Przeżyję to jakoś
  • jesteś pewien? Nie chcę Cię mieć na sumieniu- postanowiłam trochę się z nim podroczyć
  • jak niczego innego- złożył na mych ustach gorący pocałunek, który trwał w nieskończoność. Upajałam się nim, jakby miał być ostatnim. Ten chłopak rozbudza we mnie ogień. Teraz wiem, że to co tam czułam do Harrego, to było po prostu przywiązanie. Tak naprawdę nigdy go nie kochałam, on mnie pewnie też. Był moją przystanią, a później więzieniem.
  • Zostajesz na noc? -Przerwałam ciszę, która zapadła po pocałunku
  • Zostaję, dopóki nie wyzdrowiejesz . Przyniosłem już sobie rzeczy z domu
  • o, widzę, że zaadaptowałeś sobie już na dobre mój salon
  • nie, dlaczego? Będę spał tutaj
  • jak tutaj?
  • mam materac i będę przy Tobie czuwał
  • Wariat, kompletny wariat- odpowiedziałam na jego spojrzenie uśmiechem
  • I za to mnie właśnie lubisz
  • A skąd wiesz, że Cię lubię?
  • Bo nie umiesz kłamać kotku- zaśmiał się beztrosko i dodał- jutro wpadnie do Ciebie Perrie, ta panikara chciała przyjść Cię odwiedzić jeszcze dzisiaj, ale kazałem jej się uspokoić.
  • Ona jest taka kochana, ale mogłeś jej nic nie mówić, niepotrzebnie się zmartwiła.
  • Musiałem jej przecież jakoś wytłumaczyć, dlaczego ostatnio nie mam dla nich czasu- powiedział blondyn w międzyczasie rozkładając swój materac.
  • A, czyli sugerujesz, że to moja wina?-skrzyżowałam ręce na piersiach wyczekując odpowiedzi
  • Być może- spojrzał na mnie obojętnie i wrócił do poprzedniej czynności.
  • Serio? Twierdzisz, że to wszystko przeze mnie?
  • Być może- no nie, takiego czegoś nie lubię. Takie żarty mnie nie śmieszą. Bez zastanowienia wzięłam do ręki szklankę z wodą, która stała na szafce obok łóżka i chlusnęłam zawartością prosto na niczego nieświadomego Nialla, który podskoczył skołowany.
  • Ups... powiedziałam tylko i przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem
  • oszalałaś? - powoli obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie niby poważnie, ale ja wiedziałam, że wzbiera w nim śmiech, co tylko wprowadziło mnie w większa euforię
  • Być może- odparłam i westchnęłam, po czym dodałam- ostrzegałam
  • ciebie to bawi?- zapytał stojąc cały czas sztywno, a woda ociekała z jego idealnie ułożonej blond czupryny- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie wszczęłaś trzecią wojnę światową?
  • Twoje groźby jakoś mnie nie ruszają – uśmiech cisnął mi się na usta, ale postanowiłam zachować zimną krew. Czyli szykuje się wojna. Hmm może być ciekawie- pomyślałam
  • ratuje Cię tylko to, że jesteś chora, w przeciwnym razie wylądowałabyś w wannie.
  • Oj, jaka szkoda. Musisz chyba się poddać, bo w moim stanie nie możesz mi nic zrobić- pokazałam mu język na znak triumfu.
  • Nic, powiadasz- chłopak wolnymi krokami zbliżał w moim kierunku, unosząc usta w łobuzerskim uśmiechu, a ja już wiedziałam, co to oznacza. On doskonale zna mój słaby punkt. Szybko zareagowałam.
  • Nie! Niall proszę, już nigdy więcej nie będę, obiecuję!- krzyczałam myśląc, że tym coś zdziałam, ale on nie zamierzał się zatrzymać. Byłam na straconej pozycji, leżałam w łóżku, a jedyną drogą ucieczki mogłoby być okno, więc odpada, bo batmanem nie jestem.
  • Zaraz Ci udowodnię, że ze mną się nie zadziera- szczerze mówiąc wyglądał jak jakiś psychopata, co w moim odczuciu dodawało mu tylko uroku. Nawet jak  psychol wyglądał uroczo, jak? Ja się pytam, jak on to robi?
  • Wiesz dobrze, że tego nie znoszę, nie psujmy sobie tych świetnych humorów- szukałam coraz mocniejszych argumentów, by zgasić w nim chęć do zadość uczynienia.
  • Ktoś już mój zepsuł przed chwilą!- stał już nad moim łóżkiem i wyciągał ręce, ale ja zwinnie owinęłam się kołdrą, tak, że nie miał do mnie dostępu, a jego łaskotki przez warstwę mojego opancerzenia nie działały na mnie. Trzymałam mocno pościel, więc nie mógł jej ze mnie odwinąć. Śmiałam się jak głupia, kiedy on zapewne klął pod nosem, bo znowu ze mną przegrał. Dobrze wiedziałam, że tym wznieciłam jeszcze większy ogień, ale na chwilę obecną wygrana była w moich rękach.
  • No daj spokój. Jesteśmy kwita- powoli zaczęło mi brakować tlenu, ale kiedy usłyszałam, jak Niall opada na krzesło powoli zaczęłam się wynurzać. Siedział z założonymi rękoma , udając obrażonego na cały świat.
  • Przegrałem- westchnął. Ja nie przegrywam- pokręcił z niedowierzaniem głową.
  • Nie martw się, kiedyś mi za to nakopiesz. Wybacz, nie chciałam urazić Twojej dumy
  • Oczywiście, że ci nakopię, ale teraz pójdę wysuszyć włosy- wstał i wyszedł z pokoju.
  • A! i Niall!- rzuciłam za nim- Nie zapomnij się przebrać, bo jakoś się zmoczyłeś- byłam bezczelna, ale to nie było wredne. Po prostu się wygłupialiśmy, cała nasza relacja opierała się na wygłupach. W oddali usłyszałam jego śmiech. Przytuliłam głowę do poduszki i zasnęłam. Sen działał na mnie kojąco. Przebudziłam się, było już ciemno. Sięgnęłam ręką po telefon i z niedowierzaniem popatrzyłam na wyświetlacz. Była 3 nad ranem. Czyli, że przespałam prawie cały wczorajszy dzień i pół nocy. Rozejrzałam się po pokoju, w panującym półmroku dojrzałam Nialla, który spał słodko na materacu obok mojego łóżka. Uśmiech wkradł mi się na usta, a w sercu zrobiło mi się cieplej. On cały czas był przy mnie, dzięki temu udało mi się przespać tyle godzin. Warto było czekać od samego dzieciństwa na prawdziwego przyjaciela, on jest moją nagrodą za trudne życie, jakim mnie los obdarował. Prawdę mówiąc byłam już wypoczęta, o śnie mogłam zapomnieć, więc zwlekłam się z łóżka i skradałam się do wyjścia z pokoju, żeby nie obudzić śpiącego Nialla. Szłam na palcach, delikatnie stawiając kroki, jednocześnie nasłuchując, czy nagle jakaś deska nie postanowi sobie skrzypnąć. Udało mi się zejść na dół bez narobienia hałasu, co w moim przypadku było nie lada sukcesem. Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego. Usiadłam na blacie szafki i delektowałam się smakiem owoców, które były moimi ulubionymi i zawsze już będą kojarzyć mi się z dzieciństwem. To nie są te przykre wspomnienia, które niestety przeważają w mojej głowie, jest to ta mniejszość, kiedy wszystko było dobrze. Czas świąt. Mówi się, że w Boże Narodzenie nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, może dlatego w moim domu wtedy było tak normalnie, jak w każdej rodzinie. Wszyscy byli dla siebie mili, podczas kolacji wigilijnej nie poruszaliśmy naszych rodzinnych problemów, sprzeczek. Rozmawialiśmy o wszystkim, cieszyliśmy się atmosferą. Może nie powinnam porównywać moich rodziców do zwierząt, ale w moim odczuciu jest to właściwe porównanie. Wiem, że mimo wszystko mnie kochali i chcieli dla mnie dobrze, ale za bardzo dali się rzucić w wir pracy i pogoń za bogactwem, przez co zapomnieli o innych wartościach, takich jak rodzina. Jednak nie tęsknię za nimi, w święta w moim domu było mniej więcej normalnie, ale przez resztę dni w roku czułam się tam jak tam jak w jakimś zakładzie zamkniętym, gdzie dobre relacje między ludźmi były surowo zabronione, a uśmiech miałby być ostrym przestępstwem. Dopiłam ostatni łyk soku i zeskoczyłam z blatu, otarłam łzę, która mimowolnie spłynęła mi po policzku. Jedna, jedyna. Pokierowałam się do łazienki i wzięłam długi, oczyszczający mnie z negatywnych emocji prysznic. Wróciłam z powrotem do pokoju, było zaledwie kilkanaście minut po 4. Opadłam na łóżko i naciągnęłam na siebie kołdrę, która ogrzewała moje zmarznięte ciało. Był środek wakacji, ale moja gorączka powodowała, że odczuwałam zimno. Wzięłam antybiotyk i z utęsknieniem wyczekiwałam, aż nadejdzie ranek. Wraz z pierwszymi promieniami słońca temperatura zaczęła mi spadać i poczułam się nieco lepiej. Zeszłam do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Nie mogłam pozwolić, żeby kolejny dzień Niall mi usługiwał. Ja wiem, że on chciał być miły, ale źle się z tym czułam, teraz on powinien odpocząć. Naszykowałam wszystko, zrobiłam kakao i chciałam iść go budzić, ale ujrzałam jak schodził zaspany z góry. On razu spotkałam się z jego karcącym spojrzeniem, wygłosiłam mu swoje racje, ale i tak dostałam reprymendę. Nie miałam już najmniejszej ochoty spędzić kolejnego dnia w swoim pokoju umierając z nudów, dlatego przeniosłam swoją pościel na kanapę do salonu. Niall poszedł pozałatwiać swoje sprawy, a ja oglądałam telewizję, kiedy przyszła Perrie


  •  I jak się czujesz?- zapytała blondynka na wstępie
  • Już lepiej, trochę się przeziębiłam, ale mam dobre antybiotyki
  • Chyba trochę bardzo. Niall wczoraj był zatroskany- rzekła i usiadłyśmy przy stole.
  • No właśnie słyszałam, że i ciebie zaraził swoim nastawieniem
  • Martwimy się o ciebie, musisz to zrozumieć
  • spokojnie, to tylko grypa- uśmiechnęłam się, zupełnie nie rozumiejąc o co ta panika
  • Wszystko tak bagatelizujesz? Przecież mogą z tego wyniknąć jakieś powikłania
  • Mogą, ale nie muszą. I zapewne nie wynikną, bo mam świetną opiekę- Perrie też się uśmiechnęła, gdy zobaczyła, że wszystko ze mną dobrze
  • A, no tak. Niall jest najlepszym opiekunem, nie pozwoli, by coś ci się stało
  • Haha jest niezastąpiony- sama nie wiem, dlaczego, ale strasznie mnie to bawi. Zajmują się mną, jak jakimś niepełnosprawnym dzieckiem, a przecież mam tylko grypę. Nie lubię, jak ktoś przesadza, ale oczywiście nie powiem im tego, bo chcą jak najlepiej.
  • A właśnie... jak się Wam układa? - dziewczyna czekała na moją odpowiedź, a ja nie do końca wiedziałam, o co jej chodzi.
  • Co masz na myśli? - zapytałam spokojnie, bez zbędnych emocji.
  • No wiesz. Przecież widać, że to nie tylko przyjaźń
  • Jak na razie jednak tylko przyjaźń i tak jest bardzo dobrze- zmusiłam się do uśmiechu, nie było mi wygodnie z tym, że nasza rozmowa zeszła na ten temat.
  • To widać. A czy myślisz o nim poważnie? - chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, czego oczekuję. Tak było dobrze, więc po co to zmieniać? Jasne, że z każdym jego dotykiem, nawet niechcący moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, a policzki zalewa rumieniec, ale nie potrafię określić, tego co czuję. Byłoby mi łatwiej, gdybym miała wgląd w jego myśli. Tak się niestety nie da.
  • Myślę poważnie, ponieważ się przyjaźnimy. A co u Juli i Zayna?- zmieniałam nagle temat
  • Wszystko w porządku, Julka też jakaś przeziębiona, ale na razie ma tylko lekki katarek. Mam nadzieję, że się nie rozchoruje- odetchnęłam z ulgą, kiedy Perrie nie drążyła dalej poprzedniego tematu.
  • Oby. Dziękuję, że mnie odwiedziłaś
  • oj, no jak bym mogła cię nie odwiedzić hm?- dziewczyna obdarowała mnie przyjaznym uśmiechem, na co ja odpowiedziałam jej tym samym.
  • Masz może ochotę na coś do picia?- przypomniało mi się nagle, że zapomniałam ją odpowiednio ugościć, powinnam zrobić to na samym początku.
  • Nie dziękuję, nie mam zbyt wiele czasu. Wpadłam tylko na chwilę niestety, ale obiecuję cię jeszcze odwiedzić.

   ________________________________________________________________________________

I masz Aneczko swój długo wyczekany rozdział;) przepraszam za zwłokę, mam nadzieję, że zbytnio Cię nie rozczarowałam:D Mam w głowie plan na następne rozdziały, będzie ciekawa akcja i ten plan mam w głowie już od dawna, tylko jakoś brak mi chęci do pisania:c ale postaram się zmobilizować, bo dawno już niczego nie napisałam. Wesołych świąt ;*