wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział XIII

Kilka następnych dni przebiegało bez większych wydarzeń, nie działo się w zasadzie nic ciekawego. Niall wciąż się mną opiekował, aż w końcu stanęłam na nogi i zażegnałam tą przeklętą grypę. Nie chcę już nigdy chorować! Wolę nawet chodzić do pracy, wszystko jest lepsze od leżenia przez kilka dni w łóżku. Przez ten czas zżyłam się z nim jeszcze bardziej, z jednej strony będzie mi go brakować, ale z drugiej cieszę się, że już mnie zostawi, bo boję się, że mogłabym przywiązać się do niego jeszcze bardziej. Jednego się nauczyłam, a mianowicie, że dobrze jest go mieć przy sobie. Po południu wracam do pracy, nie mogę się doczekać. Nie było mnie zaledwie kilka dni, a mam wrażenie, że minęła cała wieczność. Czas jest jedną z tych rzeczy, na które nie mamy wpływu, nawet jeśli bardzo chcemy. Wielokrotnie zastanawiałam się co bym zrobiła, gdyby można było nim manipulować, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że losu nie da się zmienić i ustawić według swoich upodobań, trzeba przyjąć go na klatę i cały czas iść do przodu, nie spoglądając wstecz na naszą przeszłość. Właśnie tak staram się postępować. Może ktoś nazwałby mnie tchórzem, bo cały czas przed kimś uciekam, ale może ja po prostu szukam swojego miejsca na Ziemi? Mam takie przeczucie, że je znalazłam, ale z biegiem czasu będę mogła się tak naprawdę przekonać, czy się nie mylę. Tego dnia wstałam bladym świtem, w świetnym humorze. Po chorobie nie było już prawie śladu, czułam się świetnie. Kiedy tylko zwlekłam nogi z łóżka, poszłam się ubrać. W tym momencie marzyłam tylko o tym, żeby wyjść z domu, cieszyłam się na to, jak dziecko na obiecaną zabawkę. Założyłam na siebie pierwsze lepsze dresy, przeczesałam włosy i niemalże wybiegłam z domu. Stanęłam na werandzie przyglądając się pierwszym promieniom porannego słońca, a ciepły wiatr czule otulał mój policzek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wokół panowała przyjemna cisza, wakacyjny krajobraz wyglądał tak nieziemsko, pola w oddali idealnie komponowały się z wizją miasta po drugiej stronie. Czułam się lekko i przyjemnie, miałam ochotę tańczyć i skakać. To takie niedojrzałe, ale zarazem oznaka poczucia szczęścia i stabilności. Poszłam do stajni, stęskniłam się za moimi końmi, które- nie były moje. Nie wyobrażam sobie, że pewnego dnia będę musiała się stąd wyprowadzić, ta myśl jest dla mnie jak czołg, ale nie w tym momencie, nie w stanie, w jakim się znajdowałam. Czułam się dosłownie jak pod wpływem środków odurzających. Stan błogości i niepohamowanej euforii. Z całą pewnością mogłabym się tak czuć codziennie. W stajni było czysto, wszystko na swoim miejscu, zupełnie tak jakbym przez te dni to ja zajmowała się końmi, a przecież urzędował tutaj blondyn. Widać, że znał się na tym, dbał o nie. Melisa( moja ulubiona klacz) entuzjastycznie prychnęła na mój widok. Miałam zamiar je wyszczotkować, ale były czyściutkie jak łezki, więc wyprowadziłam je na pastwisko, konie biegały,w równie dobrych humorach, co ja. Usiadłam sobie na ogrodzeniu i przyglądałam się widokowi, który wprowadzał mnie w stan euforii. Siedziałam tak i cieszyłam się sama do siebie. Spojrzałam ku górze, słońce wzbijało się coraz wyżej, ale nie miałam pojęcia, która może być godzina. Najprawdopodobniej powinnam już wracać, bo kiedy Niall się obudzi będzie mnie szukał, ale co mi tam, zostaję tutaj. Mój dom znajdował się nieco za miastem, dzięki czemu było tutaj spokojnie, z dala od zgiełku panującego na ulicach. Pogrążona w rozmyślaniach siedziałam cały czas na balustradzie zapatrzona w dal, kiedy nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie z tyłu, serce dosłownie mi zamarło, nie miałam pojęcia, czy mam krzyczeć, uciekać, czy może jednak siedzieć nieruchomo. Tylko jak idiotka zamknęłam oczy i zaczęłam gadać coś niezrozumiałego, nie mam pojęcia dlaczego tak zrobiłam, chyba wydawało mi się, że za chwilę się obudzę. Szybko uświadomiłam sobie, ze to jednak nie jest sen, bo nagle usłyszałam wybuch znajomego mi śmiechu, obróciłam się do niego i sama zaczęłam się śmiać
  • Niall! Czyś Ty do reszty zdurniał? Mogłam przez ciebie zejść na zawał- cały czas oboje się śmialiśmy, a oddech powoli mi się uspokajał.
  • Nie mogę hahah przepraszam haha co Ty mówiłaś?
  • Haha sama nawet nie wiem. Wystraszyłam się, miałam prawo majaczyć- posłałam mu lekkiego kuksańca i zeskoczyłam z ogrodzenia, tak, że teraz owy płot oddzielał nas od siebie
  • Nie no, dzisiaj to wygrałaś wszystko
  • A właściwie, to powinieneś dostać w łeb. Nie wolno straszyć ludzi- pogroziłam mu palcem, wciąż dopisywał mi ten sam świetny humor
  • Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Swoją drogą, jesteś bardzo strachliwa
  • Tak wyszło, mówiłam ci już kiedyś, że boję się wielu rzeczy i teraz masz dowód
  • Ja też ci mówiłem, że przy mnie nie musisz się bać- staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc  sobie w oczy
  • ale to nie zależy ode mnie-westchnęłam i wsparłam się na łokciach
  • A co cię tu przywiało o tak wczesnej porze ?
  • Wstałam rano, miałam świetny humor, marzyłam o tym , żeby w końcu wyjść z domu i chciałam zobaczyć moje konie- powiedziałam przymykając oczy
  • I jak konie?
  • Świetnie! Naprawdę bardzo dobrze się nimi zająłeś, ślicznie, ale to śliczne dziękuję- wspięłam się na palcach, żeby do niego dosięgnąć, chciałam cmoknąć go lekko w policzek, ale co mi tam- pomyślałam i musnęłam jego usta, chciałam się odsunąć, ale Niall przedłużył nasz pocałunek, który sprawił, że już do reszty byłam cała w skowronkach.
  • Taką wdzięczność to ja rozumiem- powiedział z zadowoleniem Niall
  • Typowe- wywróciłam oczyma
  • Tylko żartowałem, nie musisz mi dziękować, każdy by tak zrobił na moim miejscu
  • Ale Ty nie jesteś każdy prawda?- spojrzałam głęboko w jego błękitne tęczówki
  • Nie, ja jestem Niall Horan, jedyny i niepowtarzalny. Chyba w to nie wątpisz?
  • Dureń
  • Ale zabawny. Muszę się zaraz zbierać, krążą plotki, że mam własny dom. Powinienem to sprawdzić
  • Pewnie tak, co będziesz żył w niepewności- prowadziliśmy nasz dialog, a uśmiechy nie opuszczały naszych ust. No bo jak przy takim być poważną? Bez szans
  • Mama wzięła się za jakiś remont, więc muszę jej pomóc. Nie wiem ile mi to zajmie, ale na wszelki wypadek, jakbym miał jakąś chwilę wolną- pójdziemy później na spacer?
  • Czy to ma być randka? Bo jak tak, to muszę omówić. Nie wolno mi chodzić na randki w tak młodym wieku
  • hmm oficjalnie potraktujmy to jako wycieczkę z oprowadzaniem, a w moich myślach- urwał i udał, że się zastanawia i po krótkiej chwili dodał- tak w moich myślach będzie to randka
  • w takiej sytuacji mogę się zgodzić. Kończę pracę o 16, więc tak o 18 możesz po mnie przyjść
  • Pasuje, a teraz już się zbieram, bo mama pewnie się stęskniła- po tych słowach zaczęliśmy się kierować w stronę domu, wracaliśmy idąc i w dalszym ciągu rozmawiając
  • Jaka jest Twoja mama?
  • To znaczy?
  • No po prostu, opowiedz mi coś o niej
  • A więc ma na imię Maura, jest najlepszą mamą na świecie
  • chcę ją poznać- powiedziałam szybko i właściwie bez namysłu
  • jasne, kiedyś na pewno ją poznasz. Myślę, że byś ją polubiła
  • no dobrze


Niall zabrał swoje rzeczy, a ja przebrałam się i uszykowałam do pracy. Wyszłam z domu w świetnym humorze, jednak miałam głupie przeczucie, że wydarzy się dzisiaj coś złego, tylko nie wiedziałam jeszcze co. Ale nie zastanawiałam się już nad tym, oczyściłam swoje myśli z negatywnych emocji, uśmiechnęłam się w duchu i przekroczyłam próg hotelu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co mnie tam czeka...

   _____________________________________________________________________________


Niespodzianka na życzenie:) Chciałaś, a więc proszę skarbie<3 Dziękuję za wszystko xxx

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział VII

Następnego dnia obudził nas budzik o 7, co oznaczało, że muszę bezwarunkowo wstać, żeby wypełnić wszystkie swoje obowiązki. Podniosłam głowę i spojrzałam z góry na Nialla, który właśnie otworzył swoje śliczne oczka
  • No dzień dobry, jak się spało? - jego uśmiech w tej chwili był warty wszystkiego i machinalnie kąciki moich ust również się uniosły
  • Lepiej, niż kiedykolwiek, a Tobie?
  • Tak samo, ale jakoś dziwnie się czuję. To pewnie przemęczenie... a a apsik!
  • Jesteś pewna, że to tylko przemęczenie? Pokaż czoło- Niall przyłożył do niego swój policzek, a ja poczułam dreszcze- masz gorączkę, musiałaś się przeziębić
  • Co? ja nie mogę być chora. To nic takiego, wezmę zaraz jakieś leki i muszę iść do pracy
  • Weź nawet nie żartuj, zostajesz w domu. Zadzwonię po lekarza
  • Niall, dziękuję, że się o mnie martwisz, ale ja naprawdę muszę iść do pracy. Nie mogą mnie zwolnić, potrzebuję jej- wstałam i usiadłam na łóżku, ale chłopak pociągnął mnie z powrotem do pozycji leżącej
  • Poradzą sobie bez ciebie, zadzwonimy do twojej szefowej i powiemy, że bierzesz tydzień chorobowego. Zdrowie jest najważniejsze
  • Na pewno się nie zgodzi, ona nie lubi czegoś takiego. A co, jeśli mnie zwolni?
  • Przestań panikować, z tym też sobie poradzimy. Ja dzwonię po lekarza, a ty do szefowej
Opadłam na łóżko, zastanawiając się, czy to jest dobry pomysł. Słyszałam, jak Niall na korytarzu rozmawia z lekarzem, więc wzięłam telefon i zadzwoniłam. Nie była zachwycona, ale jakoś to przyjęła, oczywiście czepiła się, że gdybym miała normalne buty, to zdążyłabym dojść do domu przed deszczem i takie tam, że jestem nie odpowiedzialna bla bla bla czcza gadanina .
  • lekarz będzie za dwie godziny i jak w pracy?
  • Załatwione
  • No widzisz, mówiłem, że nie będzie miała wyjścia- blondyn usiadł na skraju łóżka i pogładził dłonią mój policzek, na którym zagościł rumieniec, a ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Kiedy się o tym zorientowałam, zrobiłam się bardziej czerwona
  • Musimy zbić Ci gorączkę, bo masz od tego rumieńce- powiedział to tak zabawnym tonem, że nie mogłam się nie uśmiechnąć
  • Najwidoczniej
  • Właśnie o ten uśmiech mi chodziło. Leż tutaj, a ja skoczę do sklepu
  • A konie?
  • To jak wrócę. Wszystkim się zajmę, nie musisz się martwić
Pozostawił mnie samą, bijącą się z myślami. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Ten sen... skąd on się wziął, przecież już praktycznie nie myślę o Harrym? Dlaczego teraz, kiedy nareszcie zaczęło mi się układać. Wolę nie zastanawiać się, gdzie on jest i co teraz robi. Najważniejsze, że jest daleko ode mnie. Skończyłam rozmyślać i zasnęłam. Kiedy otworzyłam oczy ponownie dzisiejszego ranka mimowolnie się skrzywiłam, widzą nad sobą Nialla i mężczyznę w białym fartuchu.
  • Dzieńdobry, jestem dr. Marley, muszę Cię zbadać
  • A tak, bardzo proszę- wcale nie było mi do śmiechu, ale musiałam być miła. Nie lubię lekarzy, szpitali, zastrzyków i to się nigdy nie zmieni
  • Czy Twój chłopak może zostać, czy mam go poprosić o wyjście?
  • To nie mój chłopak, to Niall- odparowałam bez namysłu, blondyn tylko na mnie spojrzał, zrobił śmieszną minkę i wyszedł
  • Jaki posłuszny. Proszę zdjąć bluzkę- wyraz mojej twarzy musiał mówić za siebie, bo lekarz tylko dodał- spokojnie, chcę Cię tylko osłuchać.
  • I co pan słyszy?
  • Daj mi skończyć dobrze? A teraz otwórz buzię i powiedz aaa
  • aaaaa- myślałam,że tak się robi tylko dzieciom
  • W porządku, już po wszystkim. Wypiszę Ci recepty. Musisz brać antybiotyki, choć najlepsze byłyby zastrzyki, ale Niall prosił, żebym Ci się nie narażał
  • Niall wie, co mówi- odparłam zdecydowanym tonem,co tylko potwierdzało prawdziwość jego ostrzeżenia
  • Domyślam się. Jak wyzdrowiejesz, to proszę się zgłosić na wizytę kontrolną
  • Oczywiście, dziękuję i do zobaczenia
  • Do zobaczenia i zdrowiej szybko
Lekarz wyszedł, a Niall prawdopodobnie poszedł go odprowadzić, bo coś go długo nie ma. Wzięłam do ręki recepty. Nie dość, że namęczyłam się, żeby rozszyfrować te hieroglify, to jeszcze te nazwy nic mi nie mówiły. Ale powiedział, że to nie zastrzyki, więc nic mi się zagraża. Odłożyłam papierki na szafkę, kiedy do pokoju wszedł Niall z tacą
  • co to jest? - pokazałam wzrokiem na jedzenie
  • no śniadanie. Ugotowałem Ci rosołek i zrobiłem herbatę, są też witaminki
  • anioł... - powiedziałam cicho
  • słucham?
  • Nie, nic. Dziękuję
  • Smacznego- posłał mi promienny uśmiech i usiadł na skraju mego łóżka.

Kurde. Jeśli on to wszystko sam przygotował, to mógłby być moim prywatnym kucharzem. Nie lubię rosołu,ale ten jest przepyszny. Przyprawiony odrobiną troski i czułości, więc co się dziwić. Niall siedział ze mną cały dzień, aż się dziwię, że tyle ze mną wytrzymał. Zajmował się wszystkim w domu, a przecież na pewno miał swoje sprawy i jakieś obowiązki, jak on to wszystko ogarnia? Nie mam pojęcia. Taki właśnie jest  Nialler i chwała mu za to.
  • Niall?- zaczęłam niepewnie
  • tak?
  • Siedzisz tu cały dzień. Nie musisz już iść do domu?
  • Nie. Chyba, że chcesz, żebym poszedł- chłopak spojrzał na mnie niepewnie
  • przecież wiesz, że nie głuptasie. Po prostu nie chcę, żebyś z mojego powodu zaniedbywał swoje życie
  • i nie zaniedbuję, przecież dbam o Ciebie księżniczko
  • Ja nie wiem jak mogę Ci podziękować za wszystko co dla mnie robisz. Nie zasługuję nawet na to... Czy jest coś co ja mogę dla Ciebie zrobić? - Niall nic nie odpowiedział, tylko zbliżył się do mnie, myślałam, że chce mnie przytulić, ale kiedy jego twarz zbliżała ku mojej, zatrzymałam go ręką
  • Zaczekaj. Zarazisz się-powiedziałam, a moja ręka znajdowała się na jego klatce piersiowej, gotowa w każdej chwili dać mu upust.
  • Przeżyję to jakoś
  • jesteś pewien? Nie chcę Cię mieć na sumieniu- postanowiłam trochę się z nim podroczyć
  • jak niczego innego- złożył na mych ustach gorący pocałunek, który trwał w nieskończoność. Upajałam się nim, jakby miał być ostatnim. Ten chłopak rozbudza we mnie ogień. Teraz wiem, że to co tam czułam do Harrego, to było po prostu przywiązanie. Tak naprawdę nigdy go nie kochałam, on mnie pewnie też. Był moją przystanią, a później więzieniem.
  • Zostajesz na noc? -Przerwałam ciszę, która zapadła po pocałunku
  • Zostaję, dopóki nie wyzdrowiejesz . Przyniosłem już sobie rzeczy z domu
  • o, widzę, że zaadaptowałeś sobie już na dobre mój salon
  • nie, dlaczego? Będę spał tutaj
  • jak tutaj?
  • mam materac i będę przy Tobie czuwał
  • Wariat, kompletny wariat- odpowiedziałam na jego spojrzenie uśmiechem
  • I za to mnie właśnie lubisz
  • A skąd wiesz, że Cię lubię?
  • Bo nie umiesz kłamać kotku- zaśmiał się beztrosko i dodał- jutro wpadnie do Ciebie Perrie, ta panikara chciała przyjść Cię odwiedzić jeszcze dzisiaj, ale kazałem jej się uspokoić.
  • Ona jest taka kochana, ale mogłeś jej nic nie mówić, niepotrzebnie się zmartwiła.
  • Musiałem jej przecież jakoś wytłumaczyć, dlaczego ostatnio nie mam dla nich czasu- powiedział blondyn w międzyczasie rozkładając swój materac.
  • A, czyli sugerujesz, że to moja wina?-skrzyżowałam ręce na piersiach wyczekując odpowiedzi
  • Być może- spojrzał na mnie obojętnie i wrócił do poprzedniej czynności.
  • Serio? Twierdzisz, że to wszystko przeze mnie?
  • Być może- no nie, takiego czegoś nie lubię. Takie żarty mnie nie śmieszą. Bez zastanowienia wzięłam do ręki szklankę z wodą, która stała na szafce obok łóżka i chlusnęłam zawartością prosto na niczego nieświadomego Nialla, który podskoczył skołowany.
  • Ups... powiedziałam tylko i przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem
  • oszalałaś? - powoli obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie niby poważnie, ale ja wiedziałam, że wzbiera w nim śmiech, co tylko wprowadziło mnie w większa euforię
  • Być może- odparłam i westchnęłam, po czym dodałam- ostrzegałam
  • ciebie to bawi?- zapytał stojąc cały czas sztywno, a woda ociekała z jego idealnie ułożonej blond czupryny- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie wszczęłaś trzecią wojnę światową?
  • Twoje groźby jakoś mnie nie ruszają – uśmiech cisnął mi się na usta, ale postanowiłam zachować zimną krew. Czyli szykuje się wojna. Hmm może być ciekawie- pomyślałam
  • ratuje Cię tylko to, że jesteś chora, w przeciwnym razie wylądowałabyś w wannie.
  • Oj, jaka szkoda. Musisz chyba się poddać, bo w moim stanie nie możesz mi nic zrobić- pokazałam mu język na znak triumfu.
  • Nic, powiadasz- chłopak wolnymi krokami zbliżał w moim kierunku, unosząc usta w łobuzerskim uśmiechu, a ja już wiedziałam, co to oznacza. On doskonale zna mój słaby punkt. Szybko zareagowałam.
  • Nie! Niall proszę, już nigdy więcej nie będę, obiecuję!- krzyczałam myśląc, że tym coś zdziałam, ale on nie zamierzał się zatrzymać. Byłam na straconej pozycji, leżałam w łóżku, a jedyną drogą ucieczki mogłoby być okno, więc odpada, bo batmanem nie jestem.
  • Zaraz Ci udowodnię, że ze mną się nie zadziera- szczerze mówiąc wyglądał jak jakiś psychopata, co w moim odczuciu dodawało mu tylko uroku. Nawet jak  psychol wyglądał uroczo, jak? Ja się pytam, jak on to robi?
  • Wiesz dobrze, że tego nie znoszę, nie psujmy sobie tych świetnych humorów- szukałam coraz mocniejszych argumentów, by zgasić w nim chęć do zadość uczynienia.
  • Ktoś już mój zepsuł przed chwilą!- stał już nad moim łóżkiem i wyciągał ręce, ale ja zwinnie owinęłam się kołdrą, tak, że nie miał do mnie dostępu, a jego łaskotki przez warstwę mojego opancerzenia nie działały na mnie. Trzymałam mocno pościel, więc nie mógł jej ze mnie odwinąć. Śmiałam się jak głupia, kiedy on zapewne klął pod nosem, bo znowu ze mną przegrał. Dobrze wiedziałam, że tym wznieciłam jeszcze większy ogień, ale na chwilę obecną wygrana była w moich rękach.
  • No daj spokój. Jesteśmy kwita- powoli zaczęło mi brakować tlenu, ale kiedy usłyszałam, jak Niall opada na krzesło powoli zaczęłam się wynurzać. Siedział z założonymi rękoma , udając obrażonego na cały świat.
  • Przegrałem- westchnął. Ja nie przegrywam- pokręcił z niedowierzaniem głową.
  • Nie martw się, kiedyś mi za to nakopiesz. Wybacz, nie chciałam urazić Twojej dumy
  • Oczywiście, że ci nakopię, ale teraz pójdę wysuszyć włosy- wstał i wyszedł z pokoju.
  • A! i Niall!- rzuciłam za nim- Nie zapomnij się przebrać, bo jakoś się zmoczyłeś- byłam bezczelna, ale to nie było wredne. Po prostu się wygłupialiśmy, cała nasza relacja opierała się na wygłupach. W oddali usłyszałam jego śmiech. Przytuliłam głowę do poduszki i zasnęłam. Sen działał na mnie kojąco. Przebudziłam się, było już ciemno. Sięgnęłam ręką po telefon i z niedowierzaniem popatrzyłam na wyświetlacz. Była 3 nad ranem. Czyli, że przespałam prawie cały wczorajszy dzień i pół nocy. Rozejrzałam się po pokoju, w panującym półmroku dojrzałam Nialla, który spał słodko na materacu obok mojego łóżka. Uśmiech wkradł mi się na usta, a w sercu zrobiło mi się cieplej. On cały czas był przy mnie, dzięki temu udało mi się przespać tyle godzin. Warto było czekać od samego dzieciństwa na prawdziwego przyjaciela, on jest moją nagrodą za trudne życie, jakim mnie los obdarował. Prawdę mówiąc byłam już wypoczęta, o śnie mogłam zapomnieć, więc zwlekłam się z łóżka i skradałam się do wyjścia z pokoju, żeby nie obudzić śpiącego Nialla. Szłam na palcach, delikatnie stawiając kroki, jednocześnie nasłuchując, czy nagle jakaś deska nie postanowi sobie skrzypnąć. Udało mi się zejść na dół bez narobienia hałasu, co w moim przypadku było nie lada sukcesem. Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego. Usiadłam na blacie szafki i delektowałam się smakiem owoców, które były moimi ulubionymi i zawsze już będą kojarzyć mi się z dzieciństwem. To nie są te przykre wspomnienia, które niestety przeważają w mojej głowie, jest to ta mniejszość, kiedy wszystko było dobrze. Czas świąt. Mówi się, że w Boże Narodzenie nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, może dlatego w moim domu wtedy było tak normalnie, jak w każdej rodzinie. Wszyscy byli dla siebie mili, podczas kolacji wigilijnej nie poruszaliśmy naszych rodzinnych problemów, sprzeczek. Rozmawialiśmy o wszystkim, cieszyliśmy się atmosferą. Może nie powinnam porównywać moich rodziców do zwierząt, ale w moim odczuciu jest to właściwe porównanie. Wiem, że mimo wszystko mnie kochali i chcieli dla mnie dobrze, ale za bardzo dali się rzucić w wir pracy i pogoń za bogactwem, przez co zapomnieli o innych wartościach, takich jak rodzina. Jednak nie tęsknię za nimi, w święta w moim domu było mniej więcej normalnie, ale przez resztę dni w roku czułam się tam jak tam jak w jakimś zakładzie zamkniętym, gdzie dobre relacje między ludźmi były surowo zabronione, a uśmiech miałby być ostrym przestępstwem. Dopiłam ostatni łyk soku i zeskoczyłam z blatu, otarłam łzę, która mimowolnie spłynęła mi po policzku. Jedna, jedyna. Pokierowałam się do łazienki i wzięłam długi, oczyszczający mnie z negatywnych emocji prysznic. Wróciłam z powrotem do pokoju, było zaledwie kilkanaście minut po 4. Opadłam na łóżko i naciągnęłam na siebie kołdrę, która ogrzewała moje zmarznięte ciało. Był środek wakacji, ale moja gorączka powodowała, że odczuwałam zimno. Wzięłam antybiotyk i z utęsknieniem wyczekiwałam, aż nadejdzie ranek. Wraz z pierwszymi promieniami słońca temperatura zaczęła mi spadać i poczułam się nieco lepiej. Zeszłam do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Nie mogłam pozwolić, żeby kolejny dzień Niall mi usługiwał. Ja wiem, że on chciał być miły, ale źle się z tym czułam, teraz on powinien odpocząć. Naszykowałam wszystko, zrobiłam kakao i chciałam iść go budzić, ale ujrzałam jak schodził zaspany z góry. On razu spotkałam się z jego karcącym spojrzeniem, wygłosiłam mu swoje racje, ale i tak dostałam reprymendę. Nie miałam już najmniejszej ochoty spędzić kolejnego dnia w swoim pokoju umierając z nudów, dlatego przeniosłam swoją pościel na kanapę do salonu. Niall poszedł pozałatwiać swoje sprawy, a ja oglądałam telewizję, kiedy przyszła Perrie


  •  I jak się czujesz?- zapytała blondynka na wstępie
  • Już lepiej, trochę się przeziębiłam, ale mam dobre antybiotyki
  • Chyba trochę bardzo. Niall wczoraj był zatroskany- rzekła i usiadłyśmy przy stole.
  • No właśnie słyszałam, że i ciebie zaraził swoim nastawieniem
  • Martwimy się o ciebie, musisz to zrozumieć
  • spokojnie, to tylko grypa- uśmiechnęłam się, zupełnie nie rozumiejąc o co ta panika
  • Wszystko tak bagatelizujesz? Przecież mogą z tego wyniknąć jakieś powikłania
  • Mogą, ale nie muszą. I zapewne nie wynikną, bo mam świetną opiekę- Perrie też się uśmiechnęła, gdy zobaczyła, że wszystko ze mną dobrze
  • A, no tak. Niall jest najlepszym opiekunem, nie pozwoli, by coś ci się stało
  • Haha jest niezastąpiony- sama nie wiem, dlaczego, ale strasznie mnie to bawi. Zajmują się mną, jak jakimś niepełnosprawnym dzieckiem, a przecież mam tylko grypę. Nie lubię, jak ktoś przesadza, ale oczywiście nie powiem im tego, bo chcą jak najlepiej.
  • A właśnie... jak się Wam układa? - dziewczyna czekała na moją odpowiedź, a ja nie do końca wiedziałam, o co jej chodzi.
  • Co masz na myśli? - zapytałam spokojnie, bez zbędnych emocji.
  • No wiesz. Przecież widać, że to nie tylko przyjaźń
  • Jak na razie jednak tylko przyjaźń i tak jest bardzo dobrze- zmusiłam się do uśmiechu, nie było mi wygodnie z tym, że nasza rozmowa zeszła na ten temat.
  • To widać. A czy myślisz o nim poważnie? - chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, czego oczekuję. Tak było dobrze, więc po co to zmieniać? Jasne, że z każdym jego dotykiem, nawet niechcący moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, a policzki zalewa rumieniec, ale nie potrafię określić, tego co czuję. Byłoby mi łatwiej, gdybym miała wgląd w jego myśli. Tak się niestety nie da.
  • Myślę poważnie, ponieważ się przyjaźnimy. A co u Juli i Zayna?- zmieniałam nagle temat
  • Wszystko w porządku, Julka też jakaś przeziębiona, ale na razie ma tylko lekki katarek. Mam nadzieję, że się nie rozchoruje- odetchnęłam z ulgą, kiedy Perrie nie drążyła dalej poprzedniego tematu.
  • Oby. Dziękuję, że mnie odwiedziłaś
  • oj, no jak bym mogła cię nie odwiedzić hm?- dziewczyna obdarowała mnie przyjaznym uśmiechem, na co ja odpowiedziałam jej tym samym.
  • Masz może ochotę na coś do picia?- przypomniało mi się nagle, że zapomniałam ją odpowiednio ugościć, powinnam zrobić to na samym początku.
  • Nie dziękuję, nie mam zbyt wiele czasu. Wpadłam tylko na chwilę niestety, ale obiecuję cię jeszcze odwiedzić.

   ________________________________________________________________________________

I masz Aneczko swój długo wyczekany rozdział;) przepraszam za zwłokę, mam nadzieję, że zbytnio Cię nie rozczarowałam:D Mam w głowie plan na następne rozdziały, będzie ciekawa akcja i ten plan mam w głowie już od dawna, tylko jakoś brak mi chęci do pisania:c ale postaram się zmobilizować, bo dawno już niczego nie napisałam. Wesołych świąt ;*

sobota, 22 marca 2014

Rozdział VI

Obudziły mnie rano ciepłe promienie słońca, które czule otulały mój policzek, wpadając przez nie do końca zasłonięte okno. Spojrzałam na zegarek, było zaledwie kilka minut po szóstej, a budzik miałam nastawiony na 7, jednak byłam już wyspana. Przeciągnęłam się ospale i poszłam do łazienki. Byłam w świetnym humorze, więc postanowiłam się dzisiaj sobą zająć. Najpierw wypełniłam wszystkie swoje obowiązki w stajni i ponownie wróciłam do domu. Obrałam sobie na cel dobranie odpowiedniego stroju, chciałam dziś wyglądać inaczej.



Tak dawno nie chodziłam w sukience, że aż dziwnie się czułam. Spakowałam do torby buty na płaskim obcasie, żebym mogła przebrać w pracy szpilki, pomalowałam się i byłam już gotowa do wyjścia. Po drodze dostałam sms'a od Nialla: hej piękna:* widzimy się dzisiaj? Te słowa wywołały na mojej twarzy uśmiech, który dopisywał mi od rana, to pewnie przez te piękne słońce-pomyślałam. Od razu odpisałam: Jasne, kończę pracę o 17. Do zobaczenia :*
Kiedy tylko przekroczyłam próg hotelu od razu zepsuł mi się humor, było tam gorąco jak w piekle, w dodatku w powietrzu unosił się jakiś przykry zapach, mówiąc konkretnie smród. Po minach personelu widziałam, że im też jakoś nie jest do śmiechu, poszłam do szatni i kiedy otworzyłam torebkę doznałam kolejnego szoku. Byłam pewna, że spakowałam, te pieprzone buty! Ale jednak ich tu nie ma. Przykucnęłam na chwilę pod ścianą opierając głowę o łokcie i próbowałam zebrać myśli, ale szybko się podniosłam, bo usłyszałam, jak na korytarzu pilnie poszukuje mnie szefowa, wyszłam do niej

      - Już jestem, dopiero przyszłam- zwróciłam się do kobiety
      - No nareszcie, czy to jest Twój strój do pracy? - zrobiła zdziwioną minę i spojrzała na moje buty
      - No właśnie mam mały problem, bo zupełnie przez przypadek zapomniałam butów na zmianę. Czy                mogłabym teraz szybko po nie pójść? Mieszkam niedaleko...
     - Zwariowałaś!? Nie ma na to czasu, widzisz jaki jest ruch? I jeszcze ta cholerna wentylacja się zepsuła,          akurat dzisiaj!- pani Holt wymachiwała rękami nieźle zdenerwowana
     - no cóż, trudno. W takim razie idę zająć się gośćmi
     - A i Ronnie! Będziesz musiała zostać dziś po godzinach- był to bardziej rozkaz niż prośba, ale musiałam        się zgodzić
     - Tak, oczywiście- powiedziałam, zaciskając zęby i poszłam roznosić czyste ręczniki.

Spojrzałam tylko na swoje nogi i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Po prostu świetnie, mam tu zostać Bóg wie do której godziny, jeszcze do tego ten upał,a no i moje mega wygodne buty. Jeśli to przeżyję, to będzie cud. Gdy zniknęłam z widoku mojej przyłożonej wyciągnęłam telefon i napisałam do Nialla, że nie dam rady się z nim dzisiaj spotkać. Nawet nie czekałam na odpowiedź, bo już musiałam zrobić kolejne zadanie. Byłam tak wściekła, że miłam ochotę stamtąd wybiec i uciec gdzieś przed siebie. Ten dzień był chyba pokutą za moje wszystkie grzechy, nastała w końcu 20 i moja łaskawa szefowa pozwoliła mi już skończyć pracę. Byłam tak zmęczona, że myślałam, że tam skonam. Nie czuję nóg, byle tylko do domu, ale i tak muszę zająć się końmi. O nie! Następnym razem się na takie coś nie zgodzę, może mnie nawet zwolnić. Wyszłam z hotelu, musiałam wyglądać okropnie, cała spocona i wykończona, ktoś stał oparty tyłem o bramę, z kolejnymi krokami dostrzegłam, że to Niall, podeszłam i zatrzymałam się przy nim

    - co Ty robisz? -Zapytałam, bez entuzjazmu
    - o hej Ronnie! Czekam na Ciebie, pomyślałem, że odprowadzę Cię chociaż do domu- chłopak                      uśmiechnął się na mój widok, a ja od razu się zarumieniłam zdając sobie sprawę z mojego                            wyglądu, ale nic już nie mogłam na to poradzić
    - To miło z Twojej strony, dziękuję- podeszłam i pocałowałam go w policzek na przywitanie
    - Wszystko okej? Czemu jesteś przygnębiona?- Niall obdarzył mnie współczującym spojrzeniem
    - Nie, nic nie jest okej. Jestem wykończona. Zapomniałam z domu butów na zmianę, zepsuła się                    wentylacja, przez co jest tam jak w piecu i w dodatku śmierdzi, a oprócz tego szefowa kazała mi zostać        po godzinach, nóg nawet nie czuję- odpowiedziałam spokojnie, a do oczu napłynęły mi łzy.     Ściągnęłam buty i usiadłam opierając się o płot- tak jak mówiłam, całe życie pod górkę
   - No ej! Weź mi się tu nie załamuj, naprawdę mi przykro, że tyle się tu dzisiaj wycierpiałaś. Wystarczyłby        tylko jeden Twój telefon, a zabrałbym Cię stąd, albo chociaż przyniósłbym Ci buty- chłopak ukucnął            przy mnie i powiedział to z czułością w oczach
   - naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie?- na moje usta wstąpił przelotny uśmiech
   - Oczywiście skarbie- Niall wstał i wyciągnął do mnie rękę- no wstawaj księżniczko, chyba nie chcesz             tutaj zostać do rana hm?
    - Nie, no jasne, że nie, ale obawiam się, że nie dam rady dojść do domu- wybuchnęłam                                 niepohamowanym śmiechem
   - To wstań chociaż- podniosłam się, a blondyn wziął mnie na ręce
   - No co Ty? Będziesz mnie cały czas niósł?
   - Na to wychodzi- Niall okręcił się dwa razy dookoła, przez co wtuliłam się w niego mocniej, bo bałam          się, że mogę upaść- to idziemy zanieść moją panią do pałacu
   - jesteś przeuroczym wariatem- uśmiechnęłam się i nie czekając chwili dłużej podniosłam głowę i dobiłam        do jego ust, chłopak się tego nie spodziewał, ale zatrzymał się i odwzajemnił pocałunek, całowałam go          delikatnie rozkoszując się tym, że pozwala mi dominować, znowu poczułam w brzuchu stado motyli. Po        krótkiej chwili oderwałam od niego usta, choć wciąż było mi mało i przywarłam głową do jego klatki-         dobrze jest Cię mieć przy sobie- szepnęłam mu do ucha i spadła na mnie kropla deszczu, później kolejna i     kolejna...
   - Chyba będzie ulewa- Niall zatrzymał się na chwilę i zdjął swoją bluzę, po czym ją na mnie nałożył i                znowu  zapakował mnie na swoje ręce
  -Dziękuję, ale chyba już jest ulewa- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie niebo przeszył      piorun, a ja pisnęłam na całe miasteczko i jeszcze mocniej przywarłam do chłopaka.
  - Już nie daleko, nie bój się księżniczko. Przy mnie nic Ci nie grozi- miałam ochotę go wyściskać, ma rację,    przy nim czuję się bezpieczna i nie boję się niczego
  - Jestem szczęściarą- powiedziałam niespodziewanie
  - Myślałem, że pechowcem – wyszczerzył zęby, co i u mnie wywołało odruchowy uśmiech
  -teraz jestem szczęściarą, bo poznałam Ciebie- kolejny grzmot, ale tylko się wzdrygnęłam- nie jest Ci            ciężko? Może pójdę sama?
  - A jesteś w stanie? - nie czekając na odpowiedź dodał- no właśnie, więc siedź grzecznie, jesteśmy już           prawie na miejscu

Kiedy w końcu dotarliśmy do domu trzęsłam się z zimna, byłam wściekła, wyczerpana, a zarazem szczęśliwa. Ten chłopak manipuluje moimi uczuciami i chyba nawet nie jest tego świadomy. Działa na mnie jak narkotyk, przy nim zapominam o całym świecie, o wszystkich problemach, doprowadza mnie do euforii i sprawia, że wciąż chcę więcej. Jest moją prywatną heroiną. Osłodził mi ten dzień, nie wiem jak mogę mu się za to wszystko odwdzięczyć. Gorzej tylko, jeśli on chce być po prostu miły, a ja widzę coś czego nie ma. Muszę zapanować nad emocjami, bo mogę się niepotrzebnie rozczarować. Teraz będę czekać na jego ruch, nie mogę mu się narzucać...

   - Mówiłem, że nic Ci się nie stanie? - staliśmy z Niallem w salonie
   - Jak zawsze miałeś rację, chodź poszukamy Ci jakiś suchych rzeczy do ubrania, bo aż z Ciebie kapie-          zmierzwiłam jego mokre włosy i poszliśmy do mojej sypialni
   - może Ty się najpierw przebierz, bo cała się trzęsiesz
   - Spokojnie- wygrzebałam z szafy luźne dresy i szarą koszulkę, należące do taty Lindy i podałam                    blondynowi- tam na końcu korytarza jest łazienka, ja idę zająć się końmi
   - Ty chyba oszalałaś, co najwyżej to możesz pójść wziąć gorącą kąpiel i przebrać się w suche ubrania, a        końmi zajmę się ja- przybrał poważną minę, widać że nic nie poradzą moje negocjacje
   - Ale Niall...
   - Nie dyskutuj ze mną, i szoruj do łazienki- założył mi kosmyk włosów za ucho i pocałował w czoło, po czym wyszedł z domu, a ja poszłam się sobą zająć. Wzięłam długą i relaksującą kąpiel, a nogi omal mi nie odpadły. Już nigdy więcej nie założę szpilek, choćby nie wiem co. Dobrze, że Niallerek poszedł zająć się tymi końmi, bo nie dałabym rady. Marzę już tylko, żeby się położyć i obejrzeć jakiś film. Wyszłam z łazienki, ale Nialla jeszcze nie było, trochę głupio, że odwala za mnie robotę, ale przecież sam chciał. Poszłam do kuchni i postanowiłam zrobić dla nas kolację, chociaż tak mu to wynagrodzę. Doszłam do wniosku, że zrobię naleśniki, mam pyszny dżem i syrop klonowy. Kiedy kończyłam smażyć wrócił Niall i od razu poszedł do łazienki się umyć i przebrać, a ja w tym czasie nakryłam do stołu i zrobiłam kakao.
    - Nie musiałaś tego robić, ja bym Ci pomógł, mogłaś lepiej odpoczywać- powiedział chłopak siadając do      stołu
    - Daj spokój, co Ty się dzisiaj tak ze mną cackasz, nie jestem niepełnosprawna- uśmiechnęłam się do             niego i zabraliśmy się za jedzenie, byłam bardzo głodna
    - no przecież wiem, ale chcę Ci umilić dzień i wynagrodzić tego pecha, co Cię prześladuje
    - To Ci się udało
    - A poza tym, chciałem, żebyś mi zrobiła naleśniki, to był jedyny sposób, musiałem się podlizywać haha-         chłopak już się rozweselił
    - A no oczywiście, czego Ty nie zrobisz dla jedzenia haha
    - ej, no ej. Aż taki łakomy nie jestem- blondyn udał oburzonego, przez co wybuchłam śmiechem
    - przepraszam- i w tym momencie poczułam, jak on mnie kopnął pod stołem
    - Już w porządku- pokazał mi swój cwaniacki uśmiech
    - Kopnąłeś mnie!
    - Nie prawda, niechcący zaczepiłem o Twoją nogę, a to zmienia postać rzeczy
    - Jesteś bezczelny, lepiej jedzmy, a nie gadamy- resztę posiłku dokończyliśmy już w ciszy
  
Zrobiłam nam jeszcze gorącą herbatę z miodem i cytryną i poszliśmy do salonu oglądać film. W telewizji leciała jakaś komedia, więc ją pozostawiliśmy. Niall siedział oparty o kanapę, a ja leżałam głową na jego kolanach, w międzyczasie chłopak głaskał mnie po głowie i bawił się moimi włosami.

      - jak nogi? Dają radę?
      - Nie bardzo, cały czas bolą niemiłosiernie
      - Daj- Niall się wyprostował i wyciągnął rękę
      - Co mam dać?- podniosłam się z jego kolan
      - No nogi, zrobię Ci masaż i może przynieś jakiś zimny krem, bardziej pomoże
      - O jej, jakie to kochane- wróciłam z balsamem do ciała i teraz usiadłam tak, że na jego kolanach                   spoczywały moje stopy
     - I jak księżniczko?
     -  Idealnie mój książę, jesteś najlepszy- dzięki temu masażowi odprężyłam się totalnie
     - To się cieszę
     - Nawet nie wiesz jak ja się cieszę- zamrugałam do niego. Dopiero teraz spojrzałam na okno i                         spostrzegłam, że burza dalej szaleje
     - Chciałem Ci dzisiaj zafundować romantyczny spacer, a wyszedł romantyczny prysznic
     - haha ale mimo wszystko było uroczo
     - Chociaż tyle
     - A a apsik! - moje kichnięcie wywołało nasze uśmiechy
     - na zdrówko
     -Weź mi lepiej szczęścia pożycz
     - a, no tak, na szczęście- usiadłam już prosto opierając głowę o jego ramię
     - dziękuje, przyda się
     - Która jest godzina?
     - Dochodzi 23, idziemy spać?
     - No właśnie myślałem, żeby się do domu zbierać
     - nie ma mowy, żebym Cię wypuściła w taką pogodę i o tak późnej porze-pogroziłam mu palcem
     - czy mi się wydaje, czy te oczy nie przyjmą sprzeciwu?
     - Nope! Zostajesz ze mną na noc, czy tego chcesz, czy nie chłopcze
     - Oh, dobrze dziewczynko- przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło
     - To choć, wymyślimy, gdzie by Cię tu położyć
     - Wybieram tą o to kanapę- Niall pogładził ręką mebel, co spowodowało mój uśmiech
     - jesteś pewien? Chcesz tutaj sam spać na dole?
     - Wiesz, najlepiej byłoby mi w Twoim łóżku, ale niestety już zajęte. Chyba, że masz ochotę się zamienić
     - Przykro mi, moje łóżko tylko dla V.I.P- ów kotku
     - szkoda

Poszłam na górę i przyniosłam mu pościel, porozmawialiśmy jeszcze chwilę i położyliśmy się spać

    - To dobranoc Niall, śpij dobrze
    - a buziak w czółko na dobranoc?
    - A no tak- podeszłam i ucałowałam czubek jego głowy
    - To teraz dobrej nocy

Z początku nie mogłam zasnąć, kręciłam się po całym łóżku, żeby znaleźć wygodną pozycję, niestety, to nic nie dawało. Zakryłam poduszką uszy, żeby nie słyszeć deszczu, który rozbija się o szyby. Po jakimś czasie jednak zasnęłam.   

                                       ***Sen****

Byłam z Niallem nad jeziorem, wygłupialiśmy się i pływaliśmy. Siedzieliśmy na brzegu i rozmawialiśmy, kiedy nagle z wody wynurzył się Harry i zaczął wciągać mnie ze sobą do jeziora, próbowałam się bronić, rozglądałam się dookoła, ale Niall zniknął. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa, a Harry głupio się cieszył i powtarzał w kółko” jesteś moja, teraz i na zawsze, nigdy przede mną nie uciekniesz”.
     **************************************************************************   
  Obudziłam się cała spocona była jeszcze noc, próbowałam uspokoić oddech. Jak zawsze podeszłam            do okna, nikogo nie było. Zeszłam na dół się napić. I tak zapowiada się nieprzespana noc. Nalałam              wody do szklanki i upiłam łyk, ręce nadal mi się trzęsły. Pomimo iż wiem, że to tylko sen strasznie się            boję, chciałam usiąść i ochłonąć, kiedy nagle kichnęłam

     - Dlaczego nie śpisz? - w progu stał Niall, a ja podskoczyłam i staranowałam krzesło, serce omal nie              wyskoczyło mi z piersi
     - Oh, Niall!- podbiegłam i wtuliłam się w niego- on... on chciał mnie zabrać
     - Jak zabrać? kto? Chłopak mocno mnie objął i głaskał po plecach
     - Harry, w śnie- powiedziałam ciężko dysząc
     - Spokojnie, to tylko głupi koszmar. Nikt Ciebie nie zabierze, jesteś moja
     - Boję się Niall- spojrzałam mu w oczy
     - Chcesz mi o tym opowiedzieć?
     - Myślę, że tak. Usiądźmy- spoczęłam na jego kolanach i opowiedziałam o swoim życiu, z                              najdrobniejszymi szczegółami. Jeszcze nigdy nikomu tak nie ufałam, a czułam, że jemu mogę i mnie nie          zawiedzie. Powoli się uspokoiłam, lecz z każdy słowem leciały mi łzy, sama nie wiem przez co, czy                przez te wspomnienia, czy może przez Nialla, że jest taki kochany
    - Teraz już jest dobrze, niczego nie musisz się obawiać. Jestem przy Tobie i nie pozwolę nikomu Cię                skrzywdzić. Rozumiesz?- spojrzał mi w oczy, a ja przytaknęłam
     - Dziękuję, za wszystko, co dla mnie robisz- Niall otarł mi łzy, a ja wtuliłam się w jego tors.
     - Nie ma sprawy. Zaprowadzić Cię do sypialni? Musisz się wyspać
     - Tak, połóż się ze mną proszę
     - Oczywiście księżniczko
     - Poszliśmy na górę i położyliśmy się w moim łóżku. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i                     zasnęliśmy objęci, trzymając się za ręce. Resztę nocy przespałam spokojnie.

Hej skarby!<3 I oto jest ten nieszczęsny 6 rozdział:D w następnym tygodniu postaram się dodać następny, ale z góry przepraszam, bo też będzie nudny:c ale na szczęście właśnie naszły mnie plany na kolejny i w mojej głowie wygląda to dość ciekawie, więc zabieram się za pisanie! :P xoxo

sobota, 15 marca 2014

Rozdział V

  • Następnego dnia nie poszłam biegać po parku, a zamiast tego wybrałam się na przejażdżkę koniem. Było tak cudownie, tak dawno tego nie robiłam, jednak nie wyszłam z wprawy. Czas leciał mi błyskawicznie, ale musiałam już wracać, nakarmić resztę zwierzaków, zrobić obiad i zająć się sobą. Właściwie to nie byłam głodna i zastanawiałam się, czy jest sens w gotowaniu dzisiaj, gdy przyszedł sms, poszłam przeczytać. „ Możesz już do nas wpadać, Zayn rozpala właśnie grilla, a mała już o Ciebie wypytuje:) Czekamy, Perrie xx” O kurcze, zupełnie o tym zapomniałam, ale zaraz się szybko ogarnę i do nich lecę. Napisałam jeszcze pytanie o adres i poszłam się przebrać, bo jak na razie cały czas byłam w dresach. Stanęłam przed szafą i tu pojawił się problem. Co z tego, że w dresach mi najwygodniej, jak dzisiaj niedziela, więc trzeba wyglądać elegancko, chociaż trochę. Poszperałam jeszcze w garderobie Lindy i skompletowałam strój. Był odpowiedni.





    Po drodze kupiłam lody i czekoladę dla Julii, nie miałam pojęcia co ze sobą zabrać. Gdy dotarłam pod wyznaczony adres moim oczom ukazał się piękny domek, weszłam tylko na posesję, a już wyszła po mnie Perrie z córką, oni są taką idealną rodziną, aż im zazdroszczę. Weszłyśmy do domu i skierowałyśmy się do kuchni, dokańczałyśmy szaszłyki, kiedy przyszedł Zayn, żeby się przywitać
    -No cześć, to Tobą tak się zachwyca moje dziecko i żona? Haha
    -Chyba mnie z kimś pomyliłeś- uśmiechnęłam się serdecznie i wyciągnęłam rękę- Jestem Ronnie
    -Zayn, miło Cię poznać
    -Ciebie również
    -Okej, to ja wracam do grilla i do Nialla- mulat puścił mi oko
Że co!? Niall też tu jest? To chyba żart... Wszyscy tylko nie on, już nawet lepsze byłyby te baby z warzywniaka. Zapowiadała się taka dobra zabawa, ale już chcę wracać, momentalnie mi się wszystkiego odechciało..

        -Hallo Ronnie tu ziemia- zamachała mi przed oczami Perrie
        -Co jest?- zapytałam, wytrącając się z zamyślenia 
        -No nic, coś się tak zamyśliła?
        -Nic, po prostu coś źle się czuję- skłamałam
        -A co Ci jest? Chcesz jakieś tabletki, do lekarza?
        -Nie, jest okej- zmusiłam się do sztucznego uśmiechu.
       -Ale zostaniesz u nas chociaż parę godzin?- Dziewczyna wydała się zmartwiona
       -To się okaże
       -Zaraz dam Ci witaminkę C i pomoże, co wy wszyscy w takich humorach? Będzie świetnie
       -Czemu wszyscy?
       -Niall, też jakiś przybity. Mówił Ci coś może?
       -Nie, nie rozmawiałam z nim dzisiaj. Bo byłam na koniach
       -Mhm. Musimy się nim zająć hehe
       - okej, pewnie
I nadeszła ta chwila, kiedy weszliśmy do ogrodu, taka niezręczna... Błagam żeby oni tylko nie pokapowali, że między nami coś nie tak, naprawdę nie chce mi się nikomu tego tłumaczyć, tłumaczyć czegoś, czego sama nie rozumiem. Mam mieszane uczucia, z jednej strony jestem na niego wściekła, bo próbował mnie oszukać, w dodatku nie mrugnął przy tym nawet okiem, co jakby potwierdzało, że jest mu to obojętne, z drugiej jednak strony czuję, że przegięłam, bo mogłam przecież spokojnie z nim porozmawiać, dać mu do zrozumienia, że może mi ufać, wtedy rozegralibyśmy to inaczej i ten wieczór na pewno tak by się nie skończył. Wiem, to idiotyczne, sama nie wiem czego chcę. Pierwsze na co zwróciłam uwagę,  kiedy weszłyśmy do ogrodu, to przepraszający wzrok Niall skierowany na mnie. I co ja mam zrobić? Udawać, że wczorajszego wieczoru nie było? Że jest tak jak zawsze? Czy po prostu z nim nie rozmawiać? Nie, to dziecinne, a ja już dawno nie jestem dzieckiem, najwyższy czas się pogodzić. Muszę wybaczyć Niallowi, innego wyjścia nie mam, te oczy na to zasługują i może on też wybaczy mi. Dużo dla mnie zrobił, a ja zachowałam się jak jakaś gówniara. Muszę to teraz jakoś szybko rozegrać, żeby zaraz nie podszedł do mnie i nie chciał rozmawiać na osobności. Czułam, że to trochę dziecinne, taka zabawa w kotka i myszkę, ale musiałam działać, może to mnie nauczy, żeby następnym razem dwa razy pomyśleć zanim się obrażę, albo z czymś wypalę.
        -O hej Nialler. Biegałeś dzisiaj? - wypaliłam na dzieńdobry z uśmiechem na ustach. Zdezorientowany chłopak chwilę nie odpowiadał
        -Y tak, ale inną trasą...- odpowiedział, jakby nie był pewien czy to do niego
        -Może mi ją jutro pokażesz, ja natomiast byłam pojeździć, tak dla odmiany
        -A właśnie... - zaczął chłopak, ale przerwałam mu, niepewna do czego zmierza.
        -Ej Perrie mogę skorzystać z toalety?
        -Tak, jasne. Chodź zaprowadzę Cię

Musiałam coś wymyślić. Gdy tylko zniknęłam za drzwiami łazienki, wyjęłam szybko telefon i napisałam do Nialla: Musimy później pogadać. Przepraszam:)
Zaraz dostałam odpowiedź: Ty nie masz mnie za co przepraszać:*
Wróciłam z powrotem do ogrodu, w o wiele lepszym humorze. Ta wczorajsza kłótnia była zbędna, ale cóż, stało się. Świetnie spędziłam z nimi czas, rozmawialiśmy z Niallem normalnie,ale dało się wyczuć pewien dystans między nami. Zrobiło się już ciemno, więc stwierdziłam, że trzeba wracać.

       -Dzięki za zaproszenie i za świetną zabawę. Będę już lecieć- zwróciłam się do organizatorów
       -To my dziękujemy, że przyszłaś. Trafisz z powrotem do domu? Bo już ciemno. Jak chcesz możesz zostać u nas do jutra- Powiedziała Perrie, jak zwykle kochana i zatroskana, ta dziewczyna ma w sobie tyle czułości
      -Przecież ja ją odprowadzę- wtrącił się Niall
      -O dziękuję Ci
      -Tylko bądźcie grzeczni i nie zapomnij Nialler, żeby wrócić do siebie!-wybuchnął śmiechem uradowany swoją uwagą Zayn, a Perrie obdarzyła go gniewnym spojrzeniem
      -Jaki Ty Malik jesteś powalony. Ciekawe, czy będziesz tak się cieszył, jak Twoja pościel wyląduje w salonie na kanapie? -Żona posłała mu zadziorny uśmiech przez co my z Niallem wybuchliśmy gromkim śmiechem
      -Ej no, w tej sytuacji, to Ty mnie powinnaś bronić, czyż nie?
      -Nie, jak gadasz głupoty, zaraz my zaczniemy Tobie dogadywać, jaka to nasza kanapa jest niewygodna, jak bolą od niej plecy, a pamiętasz jak... -Dziewczyna nie zdążyła dokończyć, bo Zayn uciszył ją dłonią
      -Ani słowa na ten temat- wspomnienie wywołało u niego uśmiech
      -Okeej, to Wy to sobie obgadajcie, a my z Niallem już się zbieramy, jeszcze raz dzięki

Chcieliśmy już wychodzić, gdy przyszła do nas Julia i poprosiła, żebym jej opowiedziała bajkę. Nie mogłam jej odmówić, więc zgodziłam się, nie wiedziałam tylko jaka mogłaby to być historia. W dzieciństwie nikt nie opowiadał mi bajek na dobranoc, ani ja jeszcze nigdy nikomu nie opowiadałam. W sumie, to dobrze, że mała mnie o to poprosiła, zyskałam więcej czasu na zastanowienie się, co mam powiedzieć Niallowi. Naprawdę nie jestem dobra w przepraszaniu, po raz pierwszy zrobiłam coś za co muszę przepraszać. A właściwie to co ja mogę mu powiedzieć? Że jestem głupia? Że jestem jak zwierze wypuszczone z klatki na wolność i dopiero uczę się życia? Że jestem mu wdzięczna, bo mi w tej nauce pomaga? Albo może, że sobie nie radzę w samotności, że tak nie umiem. Ranię ludzi niechcący. Im bardziej się staram, do kogoś zbliżam, tym bardziej robię się podejrzliwa, może jakbym kiedyś zachowywała się tak w stosunku do Harrego moje życie potoczyłoby się inaczej, ale za błędy trzeba płacić, więc mam za swoje. Opowiedziałam Julce jakąś bajeczkę o zwierzętach, pewnie była nudna, bo dziewczynka już słodko śpi, nawet nie zdążyłam dokończyć. Przykryłam ją kołdrą, zgasiłam światło i wyszłam z pokoju. Kiedy zaszłam do salonu Niall cierpliwie na mnie czekał, siedział na kanapie z Zaynem, a ja stałam przez chwilę w progu i na nich parzyłam, ale gdy blondyn się zorientował wstał, pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Na początku szliśmy w ciszy, żadne z nas nie potrafiło jej przerwać, w końcu ja zdecydowałam się na ten krok

      -Słuchaj Niall- zaczęłam niepewnie- Strasznie Cię przepraszam, ja wiem, że nie powinnam się wtedy na          Ciebie wściec, ale postaraj się mnie zrozumieć. Moje życie nigdy przedtem nie było idealne, zawsze              mam pod górkę, a gdy już coś zaczyna się układać, ja w mgnieniu oka potrafię to spieprzyć, nie panuję        nad tym, ale się staram...

      -Okej Ronnie, nie musisz mi się tłumaczyć, naprawdę. To ja muszę Cię przeprosić, nie miałem prawa            Cię okłamywać, nawet nie będę mówił dlaczego tak zrobiłem. Czasem po prostu tak się dzieje, że                wypalamy z czymś, co nie jest zamierzone i nie potrafimy tego odkręcić, więc po prostu w to brniemy,          myśląc, że tak będzie najlepiej. Wiem, że nie zasłużyłaś na mój brak zaufania, czy jak to inaczej                    wytłumaczyć

      -racja, ja mam tak ciągle, nigdy nad sobą nie panuję. Z góry przepraszam za moje kolejne wybryki, bo          na pewno niebawem się z nimi spotkasz- poczułam ulgę, po usłyszeniu jego słów. Niall jest inny... inny          niż Harry, inni niż wszyscy. Nie mogę teraz zniszczyć naszej przyjaźni. Moja przeszłość nie będzie już            nigdy stać mi na drodze!

      -Jakoś sobie poradzimy, a co do Lindy, to tak, spotykaliśmy się, nie było to jakieś wielkie uczucie, po            prostu przelotny romans. Wiem, że to głupie, bo w sumie, to my się nawet nie przyjaźniliśmy za bardzo.        Namieszała mi dziewczyna w głowie i na chwilę straciłem rozum, ale ona tak potrafi. Jest jak... jak                syrena! Nie ja jeden się w to wplątałem. Szczerze jestem na siebie wściekły, że pozwoliłem sobie na              taką głupią przygodę.

      -Dzięki, że mi o tym mówisz, ale może skończmy już ten temat co? -Trochę mnie to zaskoczyło, bo nie         spodziewałam się tego po Lindzie, ale cóż, pozory mylą. W ogóle ludzie w tym miasteczku są jacyś               dziwni, każdy ma swój osobny świat

       -Jasne, a widzisz to niebo? Tyle gwiazd...

       - jest niesamowite, wyjątkowa noc- zwróciłam swój wzrok ku górze podziwiając śliczny widok, dalej            krocząc w stronę domu

       - O spójrz! - krzyknął blondyn- spadająca gwiazda, pomyśl szybko życzenie! Chłopak wydał mi się                taki beztroski i zadowolony z życia, mi też w tym momencie było niezmiernie dobrze, wszystko idealnie

        - Pomyślałam, myślisz, że się spełni? - teraz skierowałam wzrok w jego oczy

        -Na pewno, moje właśnie się spełnia- uśmiechnął się do mnie uroczo, a jego niebieskie tęczówki                    wpatrywały się w moje

        -Doprawdy? A o czym pomyślałeś? -Zapytałam uśmiechnięta od ucha do ucha

        - Nie powiem, bo się nie spełni- Niall zamrugał entuzjastycznie

        - haha przecież powiedziałeś, że już się spełnia? - prawie zupełnie odcięłam się od rzeczywistości, teraz           liczyła się tylko ta chwila, która chciałam, żeby trwała wiecznie, żeby wszystkie były takie, do końca             mojego mam nadzieję długiego jeszcze życia.

        - tajemnica:D nie spełniło się całe, więc jestem zobowiązany do poufności- wyszczerzył do mnie swój              idealny, śnieżnobiały uśmiech

         - Proszę, tylko to co już się spełniło, dla mnie? - zrobiłam najsłodsze oczka, jakie tylko potrafiłam, nie mógł mi teraz nie powiedzieć

        - chciałem, żebyś uśmiechnęła się tak słodko, jak tylko Ty potrafisz i żeby ten wieczór był idealny, to              dzięki Tobie tak jest, dziękuję- niespodziewanie Niall przystanął, spojrzał głęboko w moje oczy i                  delikatnie musną wargami mój policzek. Poczułam nagłą falę ciepła . Ruszyliśmy dalej i zdałam sobie               sprawę, że jego ręka delikatnie łapie moją, najpierw niepewnie, a później zacisnął je w mocnym                   uścisku, a ja lekko oparłam głowę o jego ramię. Czułam, że na moje policzki wdarł się rumieniec, ale            było ciemno, więc nikt tego nie zobaczy. Szliśmy teraz w ciszy, nie tej niezręcznej, tej odpowiedniej. Ja          się uśmiechałam i czułam, że on też to robi. Momentalnie zaczęłam sobie wyobrażać swoje życie u                jego boku, ale to wszystko wydawało mi się zbyt nierealne, jednak nie odganiałam tych myśli,                        pogrążyłam się w dalszych rozmyślaniach, gdy spostrzegłam, że jesteśmy już pod moim domem

       -Dziękuję za odprowadzenie- zwróciłam się do Nialla, ale jeszcze nie odeszłam, czekałam na jego ruch

       -Czysta przyjemność- posłał mi czuły uśmiech i kontynuował, a między nami panował wciąż ten sam nieokreślony dla mnie nastój, jakby romantyczny- to był najmilszy wieczór w moim życiu

       - Wiesz Niall... urwałam, ale ponownie zwróciłam się do niego- dziękuję, że pozwoliłeś mi siebie dzisiaj        poznać, że wtajemniczyłeś mnie w swoją historię- powiedziałam cichym głosem, spuszczając głowę, a          blondyn zbliżył się do mnie i ujął w swoje dłonie moją twarz, powoli zaczął zmniejszać dystans między          naszymi twarzami, serce łomotało mi jak oszalałe nasze usta już prawie się zetknęły, lecz odwróciłam            głowę i pocałowałam go w policzek, po czym ruszyłam w kierunku drzwi, on jednak złapał mnie za                rękę, odwróciłam się i popatrzyłam na moją dłoń, a później na niego

      - Chciałem tylko zapytać, o czym Ty pomyślałaś? Jakie życzenie? - jego głos był taki spokojny i                    opanowany

      -Wszystko w swoim czasie Niall- wtuliłam się w jego tors, który pod wpływem mojego uścisku się                rozluźnił- dobranoc

      -śpij słodko- rzucił za nim, zniknęłam w domu.

Weszłam do środka, oparłam się o drzwi i opadłam na podłogę. Siedziałam i zaczęłam wracać myślami do zdarzeń sprzed około godziny. To było niesamowite, nie znałam takiego Nialla, nawet się nie spodziewałam, że on może być kiedyś poważny. Coraz bardziej mnie zaskakuje, a mnie coraz bardziej to cieszy. Na każdą myśl o nim czuję przyjemne łaskotanie w brzuchu, jakie to wspaniałe uczucie. I jeszcze on chciał mnie pocałować, ale nie mogłam na to pozwolić, postanowiłam nie psuć naszej przyjaźni, dlatego wszystko po kolei i z niczym nie będę się spieszyć. Według mnie coś tam zaiskrzyło, ale nie mam pewności, że on też to poczuł. Czas pokaże. Właśnie przypomniałam sobie, że jutro czeka mnie praca, więc szybko wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, przebrałam się w pidżamę i położyłam się spać. Sen naszedł szybko,w nocy przebudziłam się może ze dwa razy, bo jak zawsze miałam wrażenie, że ktoś chodzi po podwórku, ale kiedy podeszłam do okna i przewertowałam wzrokiem całą posiadłość, zdałam sobie sprawę, że nie ma tam żywego ducha i położyłam się z powrotem spać. Boję się, że nigdy już nie prześpię spokojnie całej nocy, wieczna obawa wciąż powraca w snach, mimo wszystko wierzę, że kiedyś poczuję się dzięki komuś bezpieczna i pozbędę się wszelkich lęków.





       ________________________________________________________________________

No hej kochani<3 obiecany rozdział już dodany:D nie miałam czasu go dodać wcześniej, ale już jest. Może jutro dodam następny, bo nie wiem kiedy znowu znajdę czas:) Nie wiem, co by tu jeszcze napisać, więc może po prostu KOCHAM WAS!!<3 

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział IV

***Miesiąc później***

W końcu dzień wolny. Mam na niego tyle pomysłów, ale na wszystkie braknie mi czasu, więc muszę wybrać najlepszy. Na pierwszy cel obrałam zakupy, bo w lodówce została mi tylko cebula i masło, nie najlepsza perspektywa obiadu. Poszukam jeszcze tych dresów, żebym już nie musiała biegać w Lindy, pewnie nie miałaby nic przeciwko, ale zawsze to lepiej mieć swoje. Postanowiłam jeszcze pozwiedzać trochę miasteczko, rozeznać się gdzie co jest, bo skoro mam tu zabawić na dłużej, nie mogę się gubić na pierwszej, lepszej ścieżce. W warzywniaku od razu zaczęły mnie nagabywać jakieś starsze panie, nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, ale nie mogłam być nie miła. Pouśmiechałam się, nawciskałam jakiś kitów i powiedziałam, że się spieszę, po czym czmychnęłam stamtąd i postanowiłam, że więcej nie będę tam robić zakupów, o niee. Trochę wkurzyły mnie tymi wszystkimi pytaniami, więc kupiłam sobie kawę, ciastka i poszłam usiąść i zrelaksować się w parku. Przybiegła do mnie jakaś słodka mała dziewczynka i zapytała, czy może ciastko, bo mama każe jej jeść tylko owoce. Nie znałam jej matki i nie wiedziałam, czy mi za to nie zrobi awantury, ale dałam jej to ciastko, bo mała była urocza, mogła mieć najwyżej 3 latka- pomyślałam i zaraz usłyszałam jak ktoś krzyczy „ Julia masz przechlapane, znowu muszę za Tobą biegać, następnym razem kupimy Ci smycz i będziesz chodzić jak piesek” - blondynka dobiegła do nas zmachana, uśmiechnęła się do mnie i ucałowała córkę w głowę.
  • Przepraszam Cię za nią, zadzwonił do mnie telefon i nawet nie wiem kiedy, a ta łobuziara już zniknęła- skarciła palcem dziewczynkę
  • w porządku, jest urocza i poprawiła mi humor- odpowiedziałam zgodnie z prawdą
  • Tak tylko mówisz. No ładnie Julka i jeszcze zjadłaś pani ciastko- zwróciła się do córki.
  • Przepraszam, pewnie nie powinnam, ale masz cudowną córkę
  • Tak wiem, jest kochana a tak w ogóle jestem Perrie – przedstawiła się dziewczyna
  • Ronnie, miło Was poznać
  • Ciebie również. Co tu tak sama robisz?
  •  Byłam na zakupach i przyszłam odpocząć, mam dzisiaj dzień wolny i się relaksuję
  • Ej czy to nie Ty ostatnimi czasy kumplujesz się z naszym Niallerem ?
  • Można tak powiedzieć, biegamy razem. A dlaczego z Waszym?- Zapytałam zdziwiona
  • A bo Niall, to jest maskota wszystkich mieszkańców, jest niezastąpiony, to dzięki niemu ten zespół w ogóle istniał
  • Tak, Niall jest świetny. A co już nie istnieje?
  • Od Kiedy Linda odeszła, nie ma piosenkarki, a Niall nie chce śpiewać solo, woli gitarę. Więc na razie jakby zawiesili muzykowanie
  • Nie mogą nikogo znaleźć?
  • Cały czas szukają, wciąż mnie namawiają i może nawet bym chciała, ale Zayn, mój mąż się nie zgadza
  • Czemu? Mogłoby być fajnie. Pewnie chce mieć Twój talent tylko dla siebie
  • Nie, to nie o to chodzi. Pomimo że od praktycznie dzieciństwa przyjaźni z Niallem, po wycieku ostatnich plotek nie ufa mu i chyba jest o mnie zazdrosny
  • Jakich plotek? Chyba nic nie słyszałam
  • Oj, serio? Linda odeszła z zespołu między innymi z powodu romansu z Niallem, nie chciała tego ciągnąć, a on chyba za bardzo się zaangażował
  • Pierwsze słyszę, to oni mieli romans?-  zrobiłam wielkie oczy, ta wiadomość mnie zszokowała 
  • Nie mów, że nic nie wiedziałaś, wybrała Paula i zostawiła wszystko, żeby uratować ich miłość. Ona go kocha, z Niallem to była dla niej tylko przygoda, a jak wsłuchasz się za długo w śpiew Nialla, to sama się zakochasz, jak w syrenie- zaśmiała się Perrie
  • Zapamiętam i będę uważać. Trochę szkoda mi Nialla, bo widać, że za nią tęskni
  • Tak, ale ludzie mówią, że postawiłaś go na nogi
  • haha tak na pewno- uśmiechnęłam się. Zauważyłam, że tutaj ludzie bardzo dużo gadają...
  • Tak niestety, to jest wada, ale przyzwyczaisz się do tego, to nieuniknione
  • Na pewno. Miło było Was poznać, muszę już wracać. Do zobaczenia
  • Tak, do zobaczenia koniecznie. A może wpadłabyś do nas jutro wieczorem na grilla, poznałybyśmy się lepiej i w ogóle, co Ty na to?
  • Bardzo dobry pomysł, podam Ci swój numer, to się dokładnie zgadamy

Dokupiłam jeszcze resztę rzeczy i wróciłam do domu, muszę przygotować jedzenie, bo przychodzi wieczorem do mnie Niall, a to jest prawdziwy koneser. Strasznie się cieszę, że poznałam Perrie, bardzo fajna dziewczyna, może uda nam się zaprzyjaźnić i mam też Nialla. Jakie to cudowne uczucie mieć przyjaciół, nie mam pojęcia, jak mogłam tyle czasu żyć z Harrym, teraz dopiero czuję, że żyję. Potrafię czerpać radość nawet z najprostszych czynności. Muszę wymyślić, co przygotuję na kolację, może kurczaka? Albo wiem! Spagethi. Ja je uwielbiam, a Niall to taki śmietniczek, zje wszystko. Jestem ciekawa jakie filmy przyniesie, znając jego, to pewnie jakieś komedie. Kolejny dylemat, co zrobić z sobą? Niby to tylko oglądanie filmów z dobrym kumplem, ale trzeba się ogarnąć. Założyłam leginsy i moją ulubioną niebieską tunikę, kocham to zestawienie. Włosy i tak były krótkie, więc tylko je przeczesałam. Nałożyłam lekki makijaż i gotowe. Nie wyglądałam jakoś nadzwyczajnie, ale też nie tak jak zwykle. Po prostu odpowiednio. I już słyszę pukanie
  • O hej Ronnie dobrze wyglądasz. Przyniosłem wino, pysznee- Niall zaczął się śmiać, jak zwykle nie wiadomo dokładnie z czego
  • Ty też, wchodź- zachęciłam go ręką
  • A co tak pięknie pachnie? Czyżby moje ulubione jedzenie?
  • Jeśli myślisz o spagethi , to tak
  • Jesteś niesamowita, czuję, że to będzie przyjemny wieczór- blondyn puścił mi oko, ukazując przy tym swój powalający uśmiech
Boże, pomyślałam, czy on musi być taki pociągający, nie dziwię się Lindzie, skoro on nawet na mnie tak działa. Nie! Zaraz... O czym ja myślę, działa na mnie jak przyjaciel i tyle, tak sobie będę wmawiać. Naprawdę chcę się z nim tylko przyjaźnić, dam radę.
  • Dobra nie czaruj, tylko mów lepiej jakie masz filmy
  • Jakieś komedie i jeden horror, jest w czym wybierać- Niall ukazał mi wachlarzyk płyt.
  • To horror odpada, bo ja się boję
  • haha Ty się czegoś boisz, nie wierzę- blondyn pokręcił głową
  • Czemu? Boję się wielu rzeczy.
  • Wyglądasz na silną. Ale jak Ty się boisz to nie oglądamy, nie żebym ja się bał, tu chodzi tylko o Ciebie
  • haha wiedziałam
  • że się nie boję- odparł szybko i zdecydowanie
  • Tak tak, idź do salonu,a ja dokończę przygotowywać jedzenie
  • Wolę Ci pomóc
  • Okej, jeśli chcesz.

Zjedliśmy i poszliśmy do salonu włączyć w końcu jakiś film, bo trochę się zagadaliśmy. Usiedliśmy na kanapie
  • Ej ładnie tu masz- rozejrzał się dookoła Niall
  • Też mi się podoba. Nie byłeś tu nigdy wcześniej?
  • Nie, niby czemu?
  • Nie wiem, tak pytam, przyjaźniłeś się przecież z Lindą i mieliście zespół
  • Ale nie miewaliśmy tu prób.Weźmy się lepiej za oglądanie, bo przegadamy cały wieczór
  • Nie my, tylko Ty!
  • Haha no chyba nie! To Ty cały czas nadajesz
  • Odezwał się- obruszyłam się na żarty, ale uśmiech cały czas nie schodził z naszych twarzy
  • o i znowu Ty
  • nie, bo Ty
  • Dobra ogarnij się panie blondyn, nie będę już kpić z Twojej porywającej osobowości

I po tych słowach oberwałam od chłopaka poduszką, ja też nie byłam mu dłużna i on oberwał mocniej. Tak rozpętała się woja. Wygłupialiśmy się jak dzieci, nie spodziewałam się, że potrafię zachowywać się tak beztrosko. Moje dzieciństwo nigdy takie nie było. Matka dyrektorka szkoły, ojciec pan prezes, to i jedyna „ukochana” córcia musiała być poukładana. Ale ja tak nie chciałam, nie potrafiłam taka być. Moi rodzice zawsze uważali się za lepszych od innych. Nie mogłam mieć życia prywatnego, znajomych też oni mi wybierali,a ja zawsze czułam się zwyczajną nastolatką, ale ilekroć próbowałam im to powiedzieć, sprzeciwić się, zawsze kończyło się to awanturą, z czasem prawie w ogóle przestałam z nimi rozmawiać. I tak dobrze, że zawsze miałam po swojemu poukładane w głowie, bo mogłoby mnie już dawno nie być, albo pewnie bym się stoczyła. Oni zawsze powtarzali mi, że chcą dla mnie lepszego życia. Co z tego, że miałam najnowsze gadżety, jak prawie zawsze miałam na nie szlaban. Postanowiłam sobie kiedyś po kolejnej kłótni, że jak skończę osiemnaście lat, to się od nich wyprowadzę, ale zrozumiałam, że nie mam dokąd, bo moi wspaniali rodzice urwali kontakty z całą rodziną, bo jak twierdzą „są nie na naszym poziomie”, dlatego powzięłam inny plan. Oni domyślali się, że mam ich dość, że do nich nie pasuję, dlatego po moich osiemnastych urodzinach pilnowali mnie jeszcze bardziej, ale jak zobaczyli, że stałam się grzeczna i usłuchana, zaczęli mi ufać, a mi właśnie o to chodziło. Po skończeniu szkoły z pięknymi wynikami pozwolili mi pojechać samej na wakacje do Londynu, to właśnie miała być moja szansa na lepsze życie, tam zamierzałam założyć rodzinę i mieszkać do końca. Zmieniłam numer, nawet mnie nie szukali, bo wysłałam im list. Musieli być zaskoczeni, że mają taką wyrodną córkę, w dodatku jedyną. Wcale się nimi nie przejęłam, znalazłam pracę, wynajęłam mieszkanie, zaczęłam wychodzić na miasto i trwała sobie sielanka, dopóki któregoś pięknego dnia nie poznałam w klubie Hazzy. Na początku było wspaniale, po krótkiej znajomości wprowadziłam się do niego, on nie kazał mi pracować, był słodki.... no właśnie był, a później znienawidziłam go jeszcze bardziej niż rodziców, Harry wiedział, że nie mogę do nich wrócić, więc to wykorzystywał, a ja mu na to pozwalałam, do czasu aż zmądrzałam i zaczęłam zbierać pieniądze, na wszelki wypadek, ale kiedy zaczął mnie bić uciekłam też od niego. Teraz jest tak dobrze. Moje rozmyślania przerwał Niall, który rzucił mnie na podłogę i zaczął mnie łaskotać, a ja nienawidzę tego
  • Niall dość! Przestań!- krzyczałam a on był nieugięty, tylko się cieszył
  • A co jeśli nie?
  • Zrobię Ci krzywdę, dorwę Cię kiedyś- próbowałam przybrać poważną minę.
  • Nie obiecuj
  • Pożałujesz tego, zobaczysz!
  • Przeproś ładnie- chłopaka najwyraźniej cieszyła moja złość.
  • Nie mam za co, no weź!
  • Przeroś- nadal się ze mną droczył.
  • No dobra przepraszam
  • haha- wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
  • przecież przeprosiłam, skończ!
  • Nie
  • Niall! Idioto, mówię poważnie
  • dobra dobra, nie denerwuj się
  • Jesteś głupi- prychnęłam i się zaśmiałam.
  • A Ty słodka, jak się denerwujesz

Ogarnęliśmy się i włączyliśmy następny film, ten niby horror, ale był tak nudny, że prawie tam zasnęłam. Siedzieliśmy z Niallem przytuleni, przyjaźnimy się, więc to nie było dziwne. Blondyn też wydawał się znudzony filmem, więc postanowiłam to przerwać
  • Może porobimy coś innego, albo włączymy inny film- zaproponowałam.
  • ooo a co masz na myśli?- Chłopak uniósł nieznacznie brwi z tym swoim uśmiechem.
  • Na pewno nie to co Ty
  • ja nie miałem niczego złego, to Ty masz takie myśli
  • Jesteś dzisiaj niemożliwy Niall
  • Ty jesteś kochana, jak zawsze
  • Co Ty tak słodzisz? Z domu Cię wyrzucili, czy jak?- zażartowałam.
  • Po prostu chcę Ci dać do zrozumienia, że dobrze, że jesteś. Ciesze się, że Cię poznałem, bo z kim innym bym się dzisiaj po podłodze tarzał
  • Ktoś by się pewnie znalazł. Nie no, to ja się cieszę, mam z kim biegać i dzięki Tobie łatwiej się tu zaaklimatyzowałam
  • Mówił Ci ktoś już, że jesteś najlepszą przyjaciółką?
  • Nie, ale miło słyszeć
  • A że masz ładne oczy?
  • Jej jakiś Ty poważny, lepiej napijmy się wina, bo może zrobić się śmiesznie
  • Ale już nie ma- Niall pomachał pustą butelką
  • Szkoda, może przejdziemy się do sklepu?
  • Nie ma potrzeby, rodzice Lindy mają dużo w piwnicy, my nawet kiedyś...
  • Co? a skąd Ty to wiesz? Przecież nigdy tu nie byłeś podobno!- zapytałam złośliwie przyłapując chłopaka na kłamstwie.
  • E, a no bo kiedyś mówiła
  • A może widziałeś, jak byłeś u niej. Co? Może znowu zaczniesz zaprzeczać, że się przyjaźniliście- powiedziałam akcentując ostatnie słowo
  • To nie tak, nie kłamałem. Ty nic nie wiesz
  • Tak Ci się tylko wydaje, ja wiem o   wszystkim, nie jestem taka głupia- wysyczałam, czując jak wzbiera we mnie gniew.
  • Niby o czym? Po prostu wiem, że tam jest wino, bo kiedyś mieliśmy tam próby, więc zwróciłem uwagę
  • Mhm próbę czego?
  • No zespołu, Ronnie, o co Co chodzi? Co się stało? Jest dobrze, a Ty nagle wszczynasz awanturę
  • O to, że mnie okłamujesz Niall. Nie obchodzi mnie Twoja przeszłość, bo się tylko kolegujemy, to co tam miałeś, czy masz z Lindą, mam to gdzieś. Ale nie masz prawa mnie oszukiwać i wciskać kitów, skoro starasz się o moje zaufanie. Nienawidzę tego! Najlepiej będzie jak już pójdziesz.
  • Skąd wiesz?
  • Po prostu wiem, chyba zapomniałeś, że nie mieszkasz w metropolii. Zawiodłam się na Tobie, bo myślałam,że jesteś inny
  • Przepraszam, ale...
  • Proszę idź, muszę o tym pomyśleć. Pa Niall
  • Daj mi chociaż wyjaśnić
  • Ale po co? Kim ja dla Ciebie jestem, że chcesz mi to wyjaśniać, mnie to nie obchodzi, zabolało mnie tylko to kłamstwo. Tak zachowują się dzieci, a nie dorośli ludzie! 
  • Przecież było dzisiaj miło, nie wydawało Ci się że dobrze się dogadujemy, proszę- dalej ciągnął.
  • To ja Cię proszę, żegnaj


Jak on może tak kłamać i jednocześnie nazywać się moim przyjacielem. Może za bardzo na niego naskoczyłam, ale rozczarował mnie. Zabolało mnie, to że mi nie ufa. Kłamstwo zawsze prowadzi do zniszczenia. Najpierw mówi mi jakie mam ładne oczy, a później bezczelnie mi w te oczy kłamie. Już kiedyś komuś pozwoliłam sobą manipulować i nie skończyło się to dobrze. Nie powinnam porównywać Nialla do Harrego, bo on się z nim w niczym nie równa. I właśnie w tym momencie poczułam wyrzuty sumienia, tylko czemu? Może on po prostu nie chciał mnie do siebie zrazić? Tylko po co mówił, że nie był nigdy u niej w domu, jak za chwilę wyskakuje, że wiem gdzie jej rodzice mają wino. Jakby tyle nie gadał, to byłoby dobrze, nie wkurzyłby mnie, ja bym go nie wyrzuciła z domu-uśmiechnęłam się na myśl o Niallu, który nadaje jak katarynka, Sama nie wiem już co o tym myśleć, nie powinnam się tak wściekać, ale zabolało mnie to... Mam już dosyć tych przemyśleń, jestem zmęczona...
  ________________________________________________________________________________


Na początku chcę przeprosić za ten rozdział. W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że kompletnie mi nie wyszedł. Na prawdę jestem niezadowolona, ale obiecuję, że kolejny będzie lepszy, jest już napisany i czeka, żeby go dodać:) Jestem do przodu z rozdziałami i w dodatku teraz mam ferie, więc mam zamiar napisać więcej. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję za wszystko! Kocham Was<3

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział III

                                            

                                                             ** Poniedziałek**

Po raz pierwszy zostałam w tym domu sama. Nie żebym się bała, ale to takie dziwne uczucie, ich wszystkie rzeczy, tutaj jest tak jakby oni wciąż byli. Pokój Alice... najbardziej przygnębiające miejsce, łóżko niezaścielone, dokładnie takie, jakie zostawiła w dniu wyjazdu, niedopity sok w szklance na parapecie, lalki, to wszystko. Nigdy ich nie znałam, a czuję jakby mi ich brakowało, jakbym tęskniła, naprawdę dziwne uczucie. Musieli być naprawdę dobrą rodziną. Dopiero teraz zobaczyłam, że w ogrodzie są zapalone znicze, maskotki, kartki. Trochę jak na cmentarzu... Nie mogę się tu odnaleźć, mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Ten dzień miałam zamiar spędzić z kubkiem gorącej czekolady, oglądać telewizję. Właśnie zdałam sobie sprawę, że od paru dni nie myślałam o Harrym, cudowne uczucie, on dla mnie nie istnieje. Chciałam iść wziąć kąpiel, gdy ktoś zapukał do drzwi.
  • Tak? - zapytałam, gdy moim oczom ukazał się blondyn, o nieziemskich niebieskich oczach.
  • Yyy cześć, zawołasz Lindę?
  • Lindy nie ma- blondyn wydał się zawiedziony
  • Wyszła? Kiedy wróci?
  • Raczej nie prędko- odpowiedziałam. Już wyjechała
  • Jak wyjechała? Dokąd?
  • No do swojego chłopaka, przeprowadziła się do Dublina
  • Żartujesz?
  • Niby czemu miałabym żartować? Odparowałam lekko zażenowana
  • A możesz mi podać jej nowy numer? Bo przypuszczam, że masz
  • Mam, ale nie podam, ponieważ Linda prosiła, żebym nikomu nie dawała
  • Ale mi na pewno by pozwoliła
  • Nie wiem, nie mówiła nic o wyjątkach, więc wybacz
  • Proszę, to bardzo ważne- chłopak wciąż nie dawał za wygraną
  • Muszę już wracać, bo mam włączone żelazko. Przekazać jej coś?
  • Powiedz tylko, że Niall jej szuka
  • Okej, pa
Zamknęłam drzwi, Niall jeszcze chwilę pod nimi stał, po czym odszedł zawiedziony.
Nie miałam pojęcia kim on był, ale widać, że mu zależało, więc postanowiłam zadzwonić do Lindy
  • hallo? Po paru sygnałach usłyszałam głos dziewczyny
  • Hej, tu Ronnie
  • Coś się stało!?
  • Nie nie, wszystko w porządku, tylko ktoś się o Ciebie pytał
  • Tak? A kto taki?
  • Niall
  • Co? rozmawiałaś z nim? miałam wrażenie, że głos Lindy zadrżał 
  • Nie, znaczy tak. Był tu rano, chciał się z Tobą zobaczyć, ale powiedziałam, że wyjechałaś. Później prosił o Twój numer, mówił, że to ważne
  • Chyba mu go nie dałaś?
  • Nie, tak jak obiecałam. Powiedziałam mu tylko, że przekażę Ci, że był i prosi, żebyś się z nim skontaktowała
  • Następnym razem jak przyjdzie, to z nim w ogóle nie rozmawiaj. Powiedz, że przekazałaś mi wszystko i na tym koniec
  • Coś się stało Linda?
  • Nie, skąd, to tylko stary znajomy, ja to załatwię, pewnie mu czegoś nie oddałam, filmy albo coś
  • Poradzisz sobie?
  • No tak, jasne. Dzięki i do usłyszenia. Muszę już kończyć
  • Pa
Dobra, nie wiem co to za akcja, ale na pewno nie chodziło mu o żadne filmy. Jednak nie będę sobie tym głowy zaprzątać, mam swoje problemy. Od jutra zaczynam pracę i trochę się stresuję. Muszę jeszcze zająć się końmi. Chyba dzisiaj pojeżdżę.

**Następnego dnia**
Wstałam szybciej, zajęłam się stadniną, ogarnęłam się. Przed pracą chciałam jeszcze pobiegać, taki piękny dzień. Ubrałam się w dresy, które nie są moje. Znalazłam je w garderobie Lindy, a może jej mamy. Chyba się nie pogniewają. Jak tylko dostanę wypłatę, kupię sobie nowe i te odłożę na miejsce. Najlepsze jest to, że od kiedy tu jestem pierwszy raz wyszłam z domu. Nie mam kompletnie pojęcia, gdzie bym mogła się udać. Postanowiłam więc biegać, tam gdzie mnie nogi poniosą. Trafiłam do parku, chyba tego samego, w którym byłam pierwszego dnia, ale od innej strony, on jest ogromny. Całego na pewno nie przebiegnę. Już mam zadyszkę. Biegłam sobie rozkojarzona, wspominając Londyn, gdy nagle ktoś wybiegł mi zza drzewa i bum. Znalazłam się na ziemi. Kiedy otworzyłam oczy leżał na mnie jakiś chłopak. Podniósł się i pomógł mi wstać. Teraz spostrzegłam, że to Niall. No ładnie, znowu będzie mnie nagabywał o Lili, ale nie będę z nim na ten temat rozmawiać, bo niby kim ja jestem? na pewno nie ich pośrednikiem.
  • Jej strasznie Cię przepraszam. Rozkojarzyłem się, a zazwyczaj tylko ja tu biegam o tej porze, więc niezbyt uważam
  • Okej, ja też się zamyśliłam, mogłam patrzeć uważnie.
  • Czyli zgoda? Uśmiechnął się do mnie uroczo. Zdziwiłam się, że jeszcze nic nie gada o Lindzie, wow
  • Jesteś tutaj nowa? Nigdy wcześniej Cię nie widziałem
  • Tak mieszkam tutaj od zeszłego tygodnia- zdziwił mnie, pijany był, czy co, że mnie nie pamięta, ale okej
  • A gdzie mieszkasz, może jesteśmy sąsiadami?
  • Serio mnie nie kojarzysz?
  • Nie, a powinienem?- chłopak zrobił przestraszoną minę
  • Przecież wczoraj rozmawialiśmy w domu Lindy
  • Aaaa, nie poznałem Cię, przepraszam nie przyjrzałem Ci się
  • W porządku. Jestem Ronnie- przedstawiłam się.
  • Miło poznać. Moje imię znasz. Zamierzasz tu zostać na długo?
  • Zależy, jak się sprawy potoczą, ale na chwilę obecną tak. Nie pytasz o Lindę?- może powiedziałam to zbyt wrednie, a może w ogóle ni powinnam się odzywać, ale zbyt późno ugryzłam się  język, słowa już wypłynęły z moich ust. Ja zawsze muszę coś nie odpowiedniego palnąć eh
  • A dzisiaj wyjątkowo nie- uśmiechnął się szczerze. Rozmawiałem z nią i wszystko załatwiliśmy
  • To dobrze- na całe szczęście nie drąży tego tematu, bo nie wiem co bym zrobiła.
  • Widzę, że Cię to drapie. Kiedyś mieliśmy razem zespół i musiałem z nią obgadać kwestię jej odejścia.
  • Linda była w zespole? odparowałam zaskoczona.
  • Tak, śpiewała. Ludzie ją kochają. Szkoda, że dała sobie spokój. To było dla niej naprawdę ważne, ale cóż
  • Nic mi o tym nie mówiła. Przepraszam, masz może zegarek?
  • Tak- chłopak spojrzał na rękę. Jest 10.20
  • Co!? o rany. Muszę lecieć
  • Gdzie się tak spieszysz?
  • Do pracy, o jedenastej zaczynam, nie mogę się spóźnić pierwszego dnia. Powiesz mi jak najszybciej stąd wrócić do domu?
  • Nie powiem, ale pokażę, chodź- i pobiegliśmy do domu.



Dzień zleciał mi błyskawicznie, trochę narozrabiałam w pracy, bo wpadłam na jednego z gości z kubkiem kawy, ale dał się przeprosić i na szczęście nie narobił mi kłopotów, ale przecież nie byłabym soba, gdybym czegoś nie zepsuła, jestem niezdarą. Po powrocie do domu byłam wykończona, położyłam się na chwilę na kanapie i zasnęłam... Obudziłam się następnego dnia rano, było dosyć wcześnie, ale poszłam się zająć zwierzakami, po powrocie musiałam się jeszcze wykąpać. Później poszłam biegać z Niallem. Umówiliśmy się wczoraj, że będziemy razem biegać, w ten sposób unikniemy wpadania na siebie(słowa blondyna). Dalej oprócz niego i personelu w pracy nie znam nikogo w miasteczku, więc z braku laku jestem skazana na jego towarzystwo, żebym nie umarła z samotności.Zastanawiam się jaki jest, albo był ten ich zespół, muszę go wypytać. Jak ja bym grała w zespole z takim chłopakiem, na pewno bym nie odeszła haha zaśmiałam się z siebie. Niall wydaje się być naprawdę dobrym kumplem, jest takim śmieszkiem, maskotką, która we wszystkim widzi pozytywy. Realista i zarazem optymista. Z nim nie da się nudzić, a tym bardziej być w złym humorze,nawet jakbym chciała trochę polamentować, to nie przy nim. Mam zamiar go lepiej poznać, ciekawe jak to jest przyjaźnić się z facetem...

Dziękuję, że nadal to czytacie. Dziękuję zwłaszcza tym, którzy znają już to opowiadanie, a mimo to zaglądają na tego bloga i pozostawiają swoje opinie<3 Jesteście najlepsze!